Święta Wielkanocne minęły, ale ich smak jeszcze się utrzymuje, głównie za sprawą niedojedzonych potraw, których resztki (czy może raczej zdecydowana większość) pozostały w lodówkach i na stołach, wciąż uśmiechając się lubieżnie do przechodniów.
Na te Święta, pierwszy raz przygotowywane przeze mnie w domu, skorzystałam z przepisu Mamy i wyprodukowałam babkę cytrynową. Myślę, że przepis spodobałby się Julii Child: do ciasta dodaje się bowiem całą kostkę masła. Jego smak: czy to przy pieczeniu czy smażeniu, przy okazji gotowania nawet, jest nieoceniony. Nie zastąpi go żaden inny tłuszcz...
Babka cytrynowa (cytrynówka ;)):
1 kostka masła (roztopiona)
3 jajka
szklanka cukru
pół szklanki mąki tortowej
pół szklanki mąki ziemniaczanej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
aromat cytrynowy
Jajka ubić z cukrem na puszystą masę, dodawać powoli mąkę i proszek do pieczenia. Roztopione masło, lekko schłodzone, przelewać do masy cienką strużką, cały czas ubijając ciasto mikserem. Można - wedle smaku i uznania - dodać bakalie, np. skórkę cytrynową albo pomarańczową, kilka kropel aromatu cytrynowego. Całość ubijać jeszcze około minuty. Gotową masę przelać do uprzednio wysmarowanej masłem i oprószonej mąką formy na babkę. Piec w lekko nagrzanym piekarniku w 180 stopniach przez 45 minut.
Polewę zrobiłam wedle najprostszego i zarazem najlepszego przepisu: zmieszałam wyciśnięty sok z cytryny z cukrem pudrem. Cukru dodać należy tyle, by konsystencja polewy stała się lukrem z prawdziwego zdarzenia.
Ależ ona żółciutka :D
OdpowiedzUsuńhmm ale stół z Ikei, czy to seria Leksvik?:)
Stół z Black Red White, od Mamy ;) Podobno kolor antyczna sosna... (?) A babka - jak przystało - w kolorze pachnącej słońcem cytryny ;D
OdpowiedzUsuń