"Zbudowałam" synkowi domki. Gdzieś, kiedyś widziałam w jeden ze stylizacji dziecięcego pokoju ustawione na półce takie mini-kamieniczki. Spodobało mi się ogromnie, długo myślałam nad (kupieniem? znalezieniem? wreszcie:) zrobieniem podobnych. Tamte były chyba drewniane: wyciosanie prostych kształtów standardowego domku jakoś bardzo skomplikowane mi się nie wydało, ale mimo wszystko chwilowo niedostępne. Pewnego dnia wyrzucałam kartony po sokach, mleku. Trybiki w mózgu uruchomiły się ze zgrzytem.
Jeszcze dłużej szukałam inspirujących grafik, które oddałyby moją wizję kamieniczek. Wpierw w głowie pojawiła się puszka na kawę współautorstwa Grocholi: chciałam zrobić coś podobnego. Od frontu kamienica, z tyłu widok na wnętrze. W zależności od potrzeby i wizji można by ustawić budyneczki w odpowiednich konfiguracjach. Najbliższa mi jednak była ilustracja autorstwa Linzie Hunter, którą możecie zobaczyć TUTAJ.
- Idealne! - krzyknęłam. Żałowałam jednocześnie, że obrazek widniał tylko w takiej rozdzielczości: o wiele prościej byłoby go bowiem wydrukować na papier samoprzylepny i w ten sposób nanieść na kartony. (Jak uczyniłam w przypadku dłuuugo szukanego przekroju kamieniczki; pamiętałam takie z dzieciństwa i uwielbiałam. Tfu! Uwielbiam dalej!) Rysowanie samodzielne - przynajmniej dla mnie, perfekcjonistki - nie przyniosło w pełni zadowalającego rezultatu. (A ile, o dziwo!, z tym pracy!) Myślę, że dobrym pomysłem byłoby rysowanie z dzieckiem (albo zwyczajnie zlecenie mu tego ;)): wtedy my mamy problem z głowy, a dziecko ćwiczy umiejętności, wyobraźnię, wreszcie samo robi sobie ozdobę do pokoju. Cóż, mój synek ma 8 miesięcy, niewiele by więc zdziałał... (Choć na pewno próbowałby zjeść karton x))
Poszperałam jeszcze trochę, znalazłam kilka innych ciekawych ilustracji (m.in. wspaniały post o domkach TUTAJ, kapitalny cykl grafik TUTAJ, ciekawe tapety TUTAJ, czy wspomniane puszki na kawę: TU i TU). Bardzo pomocna okazała się również TA OTO. (Niezwykle barwne, acz dla mojej wizji chwilowo nieprzydatne, okazały się również domki STĄD oraz Z TEGO MIEJSCA) W efekcie połączyłam kilka wątków i drugi karton ozdobiłam w sposób, który zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Najwyraźniej człowiek uczy się całe życie i nawet do rysowania kamieniczek musi podejść z odpowiednią dozą cierpliwości ;) Nie od razu wszak Rzym zbudowano.
Poszperałam jeszcze trochę, znalazłam kilka innych ciekawych ilustracji (m.in. wspaniały post o domkach TUTAJ, kapitalny cykl grafik TUTAJ, ciekawe tapety TUTAJ, czy wspomniane puszki na kawę: TU i TU). Bardzo pomocna okazała się również TA OTO. (Niezwykle barwne, acz dla mojej wizji chwilowo nieprzydatne, okazały się również domki STĄD oraz Z TEGO MIEJSCA) W efekcie połączyłam kilka wątków i drugi karton ozdobiłam w sposób, który zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Najwyraźniej człowiek uczy się całe życie i nawet do rysowania kamieniczek musi podejść z odpowiednią dozą cierpliwości ;) Nie od razu wszak Rzym zbudowano.
Wnętrza w stylu starych ilustracji (być może mało dziecięce, ale bardzo klimatyczne) znalazłam TUTAJ, są autorstwa Franka Leslie'ego i zupełnie mnie zachwyciły. Z początku chciałam poprzestać tylko na ozdobieniu "gotowcem" najszerszego kartonu, ale przypadkiem odnalezione... nie wykorzystać?
Korzystałam z papieru samoprzylepnego A4, co raz ułatwiało sprawę, raz utrudniało. Na pewno szybko się wszystko nanosiło (tym bardziej nadrukowało i nakleiło ;)), natomiast przysparzało trudność przy detalach - szczególnie załamaniach przy otworze (traktowanym u mnie jako komin ;) - w przyszłości chcę dokleić watę jako dym ;)). Można by pomyśleć kiedyś o - po prostu - pomalowaniu farbą.
PS. Najlepsza była reakcja Męża, kiedy zobaczył gotowe kamieniczki (pomijając jego "I teraz je wyrzucisz? Jak dobrze!"): Po bokach pusto. Byś kota namalowała albo co...
;-)
Korzystałam z papieru samoprzylepnego A4, co raz ułatwiało sprawę, raz utrudniało. Na pewno szybko się wszystko nanosiło (tym bardziej nadrukowało i nakleiło ;)), natomiast przysparzało trudność przy detalach - szczególnie załamaniach przy otworze (traktowanym u mnie jako komin ;) - w przyszłości chcę dokleić watę jako dym ;)). Można by pomyśleć kiedyś o - po prostu - pomalowaniu farbą.
PS. Najlepsza była reakcja Męża, kiedy zobaczył gotowe kamieniczki (pomijając jego "I teraz je wyrzucisz? Jak dobrze!"): Po bokach pusto. Byś kota namalowała albo co...
;-)
Robiłam kamieniczki z pudełek po winach w czasach kiedy byłam nianią;) Twoje przecudne! I w ogóle tu zostaję! zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://karolinawierzykowska.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za odwiedziny i tak miłe powitanie :)
UsuńO, pudełka po winach? To ciekawe :) Pewnie musiały pięknie wyglądać, opakowania win często są o wiele bardziej estetyczne, niż opakowania innych alkoholi ;) a w połączeniu z kobiecą wyobraźnią... wyobrażam sobie, że musiały być piękne :)