Uwielbiam bezy. Mam tak od dziecka - babcia robiła je pierwszorzędne. Najbardziej lubiłam płaskie, z cudownie ciągnącym się środkiem. (Muszę wziąć od babci wskazówki, jak uzyskiwała tak cudowną konsystencję!)
Dzisiejsza propozycja pochodzi od Olgi Smile, której przepisy uwielbiam. (Na blacie kuchennym łapią słońce suszone pomidory, które zrobiłam wg Jej receptury. Mniam!) Przepis oryginalny TUTAJ. Zapraszam, bo warto!
Bezy z wierzchu są kruche, w środku lekko się ciągną. Mają cudowny, kawowy aromat... Dla Męża nieco zbyt intensywny, ale jak dla mnie - idealny. Trochę pobudza do działania, trochę rozleniwia (kiedy rozkoszujesz się smakiem przy filiżance kawy). Sprawdziły się świetnie jako umilacz deszczowej pogody.
Kawowe bezy:
- 5 białek
- 300 g cukru pudru
- szczypta soli
- 3 łyżki kawy rozpuszczalnej
- 1 lub 2 łyżki wody
Piekarnik nagrzać do 140/150 stopni.
Biała posypać szczyptą soli (ułatwia ubijanie) i ubijać. Pod koniec ubijania partiami dodawać cukier, wciąż miksując. Gotowa masa powinna być błyszcząca i zwarta.
Kawę rozpuścić w łyżeczce lub dwóch wody, wlać do białkowej masy i delikatnie wymieszać.
Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia formować bezy. Wielkość i kształt dowolne. Mnie nie chciało się bawić rękawem cukierniczym, rzucałam więc bezowe "placki" wprost z łyżki.
Piec ok. godziny. Ja po tym czasie zostawiłam je jeszcze w wyłączonym piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz