1/08/2014

DIY: łapacz snów

Kiedy zobaczyłam łapacze snów od MoiMili... zakochałam się w nich od razu. Wspaniały pomysł na wykorzystanie koronki i kolorowych tasiemek, pomponików i przeróżnych guzików. Oryginalna ozdoba pokoju dziecięcego, która ma też piękną symbolikę: na wzór indiańskich amuletów ma wyłapywać złe sny i przepuszczać jedynie te dobre. Rozmarzyłam się... ;)

Niestety, za wiele dookoła mnie pięknych przedmiotów, za mało pieniędzy, które można by na nie wydać ;). Często powtarzam, że chciałabym wygrać w Totka: wówczas tak gorliwie wspierałabym polskie marki i nasz krajowy handmade! Na razie zmuszona jestem jakoś sobie radzić. To, czego nie jestem w stanie zrobić sama, wpisuję na długą listę "Zakupy?". To, co mogę zrobić samodzielnie, ląduje w katalogu "inspiracje". Wirtualny łapacz snów od MoiMili moje neurony mózgowe połączyły z tamborkiem od mamy*. A gdy znalazłam w domu koronkę, wiedziałam: mogę przystąpić do pracy.

* Dopiero pisząc notkę zauważyłam, że tamborka używają też MoiMili. Miałam nosa ;).

W tym miejscu czuję się zobowiązana do pewnej dygresji:
Ostatnio słyszałam o plagiatach przedmiotów wymyślonych przez nasze polskie projektantki (mam na myśli Ekoubranka i Pani Pieska). Rozgorzała dyskusja na temat tego, co można nazwać inspiracją, a co ewidentną kradzieżą czyjegoś pomysłu.W moim odczuciu jeśli coś wykonuje się ręcznie na potrzeby "domowe" (czyt. dla siebie lub najbliższych) - wówczas nie ma problemu. Zaczyna się robić nieprzyjemnie, gdy taką rzecz chcielibyśmy np. sprzedać... Tu rzeczywiście rodzi się pytanie: czy mamy prawo zarabiać na czyimś pomyśle? Według mnie najlepszym rozwiązaniem jest - jeśli chce się powielać podpatrzony u kogoś wzór - zwyczajnie się do tej osoby zgłosić z prostym pytaniem: "Czy mogę?" Wówczas nikt nie będzie nam mógł niczego zarzucić. (Nie wspomnę o tym, że najlepiej robić to, co wymyśliło się samemu, bo to w sumie oczywistość. ;)) 
Jak wspominałam, pozwoliłam sobie na bezczelne kopiowanie MoiMili, bo nie stać mnie na zakup oryginalnego łapacza snów. Jakoś jestem w stanie wydać nierozsądną w pojęciu mego małżonka ilość pieniędzy na np. ubranka, kocyki czy zabawki - wydaje mi się, że są one bardziej "użytkowe" (lub na książki, ale to takie moje prywatne, poniekąd zawodowe nawet zboczenie ;)). Co innego z ozdobami, których jedyną funkcją jest np. wisieć i ozdabiać pokój. Tutaj włącza mi się tryb kombinowania...
Łapacz zrobiłam metodą "domową" na użytek prywatny. Nie ukrywam, skąd czerpałam inspirację. Powiem więcej: jeśli chcecie być pewni jakości wykonania i mieć zaoszczędzonych kilka godzin pracy (plus czas poświęcony na poszukiwania materiałów) - zakupcie łapacz TUTAJ. Cena wcale nie jest wzięta z kosmosu (o czym swego czasu pisała na swoim blogu Yadis (TUTAJ)). Jeśli podliczyć koszt tamborka, materiałów, włożoną pracę... niestety, cena wyjdzie taka, jaka wyjdzie. Poza tym płaci się za profesjonalizm wykonania, którego w moim łapaczu snów trochę brakuje. Gdy już był gotowy, dopatrzyłam się kilku miejsc, w których mogłabym wprowadzić poprawki. Ale... dzięki temu ma swój "handmade'owy" urok. 


Potrzebne będą:
 - tamborek (ja miałam szczęście dostać jeden zabytkowy od mamy)
 - koronka - najlepiej okrągła i ze wzorem, który do owego okręgu nawiązuje (tzn. "schodzi" do środka), najlepiej też w rozmiarze tamborka (lub nieco większa)
 - kolorowe tasiemki z różnych materiałów i różnej długości (chyba że jesteście fanami równych linii, wówczas mogą być tej samej długości :); aczkolwiek wg mnie lepiej prezentują się różnej: wtedy jest tak... szaleńczo w pozytywnym tego słowa znaczeniu :))
 - tasiemki koronkowe
 - guziki, pomponiki i wszelkie ozdóbki, które przyjdą Wam do głowy
 - igły, nici

Uwagi:
Czy tamborek jest konieczny? Według mnie sprawdza się najlepiej. Tzn. można by zapewne wykorzystać np. kółko wycięte z grubej tektury (lub sklejone z kilku) lub samotną drewnianą obręcz, ale tamborek zawiera niejako obręcz dodatkową, która kryje potem nasze ewentualne machinacje przy "pierwszej" (podstawowej, właściwej) obręczy. Dzięki temu mamy taką "oprawę" całości.
 
To do dzieła...

1. Oddzielić większe koło tamborka od mniejszego. Będziemy pracować na tym wewnętrznym, zewnętrzne można odłożyć - przyda się dopiero na samym końcu.



2. Przypasować koronkę. Sprawdzić, czy rzeczywiście pasuje, spróbować ponaciągać i wstępnie zastanowić się, w jaki sposób przymocować i z której strony.


3. Brzegi mojej koronki wystawały, postanowiłam więc przymocować ją do tamborka za pomocą nitki wełny w pasującym kolorze. Wybrałam dziurki najdalej położone od środka, aby maksymalnie koronkę naciągnąć, a żeby nitek nie było aż tak widać.



4. Dla pewności bezczelnie naciągnęłam brzegi koronki i przykleiłam taśmą klejącą do tamborka.


5. Teraz pora zdecydować, z której strony będzie się ozdabiało nasz łapacz. Ja wybrałam stronę - teraz to wiem - niewłaściwą, tj. z koronką w głębi a nie "na wierzchu" tamborka. Jest to niewłaściwe i niewygodne o tyle, że nitki służące za mocowanie po prostu... widać. MoiMili używają właściwej strony.

6. Kiedy już się zdecydujemy, można zacząć ozdabianie z właściwej strony. Jeśli mamy tasiemki różnej wielkości, polecam rozpocząć od tych dłuższych i/lub szerszych. One powinny być na środku, żeby boki były lżejsze. Ale, oczywiście, wszystko zależy od Was i możecie stwierdzić, że wolicie inaczej. Co kto lubi :)


Zasada jest prosta: co da się przewiązać - przewiązać. Co jest za grube - przyszyć. Odnośnie przyszycia: wystarczy doszyć samą końcówkę tak, by stykała się z resztą sznurka/tasiemki. Nie ma co zwiększać powierzchni przy tamborku albo w górnych partiach "zwisu".

7. Przez guziki przewlekłam wełnianą nić w jakimś odpowiadającym mi kolorze, zrobiłam zwykły supełek (żeby guzik nie przesuwał mi się po nitce) i zawiązałam w odpowiadającym mi miejscu. Pozwoliłam, żeby nitki swobodnie zwisały obok tasiemek.

Podobnie z pomponikiem. Jeśli robimy go wcześniej sami, warto zostawić dłuższe nitki właśnie do zamocowania. Jeśli jednak mamy już gotowy, bez wystających nitek, wystarczy przez igłę o dużym uchu przewlec - jak przy guzikach - chcianą nić: to wystarczy. Potem - jak przy guzikach.

8. Na koniec, gdy już wszystko będzie na swoim miejscu, od tyłu ostrożnie nakładamy na całość zewnętrzną część tamborka. Będzie odtąd służyła jako mocowanie i ramka jednocześnie.

(9. Ponieważ miałam stary tamborek, bez metalowego mocowania tych współczesnych, które pomaga w wyszywaniu, w celu zawieszenia ozdoby zmuszona byłam do przewieszenia przez łapacz sznurka. Jeśli jesteście w podobnej sytuacji: ten punkt Was nie ominie. ;))


Gotowe!

Wykonany przeze mnie łapacz snów zawisł na "ozdobnej" rurze w sypialni (docelowo pokoju synka, ale na razie jest to sypialnia całej naszej trójki ;)).







4 komentarze:

  1. Przepiękny - i taki "bogaty". Mój łapacz robiła mi koleżanka i wygląda on bardziej tradycyjnie :) Idea 'łapacza snów' jest z resztą cudna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Idea bardzo mi się podoba :) Tradycyjne wersje łapaczy jakoś mnie nie przekonywały. Dopiero ten od MoiMili oczarował mnie "totalnie"...

      Usuń
  2. świetny:) Koronka jest przepięknie wykonana, dopracowana w każdym calu, tak jak lubię.
    Można w ten sposób wykorzystać skrawki materiałów czy tasiemek. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba :) Ta najdłuższa tasiemka (z żółtym wzorem) została mi z wyszywania liska Mibo :) Także rzeczywiście taki łapacz może... złapać wszystko ;)

      Usuń