...lub w tzw. skarpecie. Mnie osobiście słowo "skarpeta" w zestawieniu z taką łyżką np. średnio pasuje, niemniej określenie takie funkcjonuje i opisuje nie do końca pomalowane: trzonki, nóżki stołków, stołów, łóżek, krzeseł, lamp, lampek... i tak dalej, i tym podobne. Wyobraźnia pracuje. Nie do końca, co nie znaczy, że przystanęło się w połowie (lub na jakimkolwiek innym etapie) pracy. Wspomniane niedokończenie jest zamierzone.
Stołki i lampki w barwnych "skarpetach" z różnokolorowych farb widziałam już wcześniej w kilku miejscach (m.in. w katalogu Ikea, o którym pisałam TUTAJ). Na łyżki natknęłam się natomiast stosunkowo niedawno, przeglądając asortyment sklepu White Loft. Zapragnęłam mieć taką:
fot. White Loft |
W trakcie robienia obiadu przypomniałam sobie: chwila, chwila! Przecież ty masz łychę z dziurą, kobieto! Wystarczy pomalować jej trzonek i będzie! Jak widać, zaskoczyło szybko. Tego samego popołudnia zabrałam się za malowanie.
Co będzie potrzebne? To, co chcecie pomalować (łyżka, stołek... cokolwiek. Po pomalowaniu łyżki wymyśliłam np., żeby pomalować rączki wałka*) oraz lakier do paznokci lub farba w wybranym kolorze (przy drugiej opcji również pędzelek). That's all, jak rzekłaby Meryl Streep w roli Mirandy Priestly.
* Ważna sprawa: należy pamiętać, żeby pomalowana powierzchnia nie dotykała jedzenia. Jako że maluje się trzonek, nie powinno być problemów.
Najwygodniej zacząć od zaznaczenia miejsca, w którym ma się kończyć nasza (a niech jej będzie!) "skarpeta". Zaznaczamy ten obszar, malując pasek. Potem pniemy się w górę, aż zamalujemy pozostały trzonek. To wszystko!
Moja łyżka wspaniale teraz pasuje do reszty kuchennych sprzętów.
Rozochocone możemy pomalować sobie potem też paznokcie. A co! ;)
Bardzo fajny pomysł :) Zapraszam do siebie po candy "przydasiowe" :)
OdpowiedzUsuńhttp://skrzydlatachatkaaj.blogspot.com/2014/02/canyd-w-skrzydlatej-chatce-do-21.html
Pozdrawiam cieplutko
Bardzo dziękuję za zaproszenie! :)
UsuńŚwietne wykonanie:) czy ja dobrze zrozumiałam - malowałaś lakierem do paznokci? :))
OdpowiedzUsuńChyba wykorzystam swój miętowy odcień nieużywany od lat.
Dokładnie tak - malowałam lakierem do paznokci :). Szybko, wygodnie (pędzelek na wyposażeniu ;)) i najprawdopodobniej zawsze pod ręką, często w wielu odcieniach, które lubimy :) (inaczej byśmy takich kolorów nie miały, prawda? ;)).
UsuńOjej! Dziękuję bardzo! :) Przemiły walentynkowy prezent dostałam ;)
OdpowiedzUsuńJa także :)
OdpowiedzUsuń