Rzadko robię zestawienia zdjęć (typowe "last month"), bo fotografie mam rozrzucone po różnych folderach, opisane, przyporządkowane, przez co dany miesiąc jest pokawałkowany, w częściach. Poza tym jest tego tak dużo... Stąd moje "migawki", zazwyczaj traktujące zbiorczo kilka minionych miesięcy.
Co się działo "ostatnio"?
Licznik wskazał kolejny nabity rok; człowiek nie jest już pierwszej młodości, na co wskazują bóle pleców i wieczorne zmęczenie. Synek - prócz codziennej gonitwy, konieczności szkolenia się w cierpliwości i podzielności uwagi - funduje rodzicom również powrót do dzieciństwa. Z jednej strony czuję się starsza (urodzenie dziecka postarza przynajmniej o trzy lata - moje słowa z pierwszego roku macierzyństwa ;)), z drugiej młodnieję. Wspólne zabawy, śmiech, czytanie książek, oglądanie bajek... Kreatywność dodająca skrzydeł, wiatr we włosach i kwiaty w sercu, które porusza zefir (a spłoszone motyle łaskoczą w brzuchu).
Kuchnia pachniała ciastami, bułeczkami, obiadami... Cynamonem, kardamonem, truskawkami i rozmarynem... Zupa buraczana męża zostawiła krwawe odciski na basze pieca, pewne małe paluszki oznaczyły szybę na balkon i lustro, które odbijało pełne radości uśmiechy.
Książki szeleściły w palcach, pachniały wspomnieniami, ożywione tańcem nanocząsteczek kurzu, inne - nim ulotni się zapach farby drukarskiej - kusiły obietnicami.
Zabrzańską scenę spowił dym; dźwięki chwytającego za serce fletu zachęciły tancerzy do skocznych pląsów; mogliśmy przenieść się na Szmaragdową Wyspę. (Czy czujecie lekki aromat kadzideł, słyszycie szelest zwiewnych szat, miarowy stukot butów do stepu?)
Dźwięk mojej pierwszej firmowej pieczątki rozdarł ciszę; tak niewiele spokojnych chwil w moim życiu, ale gonitwa i rozedrganie palców częściej związane są z przyjemnymi podrywami serca, pielęgnujmy więc to poruszenie.
Mała Syrenka upojona adrenaliną przemieniła się w pianę; piana utopiła się w kofeinowej kąpieli. Czuję trzepotanie rozmytego, rybiego ogona w żołądku...
.
..
...
....
.....
......
.......
Gaszę materiałową żarówkę i pozwalam odpocząć oczom...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz