Kupowaliście kiedyś farby do pomalowania ścian? Pamiętam półkę w sklepie budowlanym: zapełnioną kolorowymi wiadrami: żółtymi, czerwonymi, zielonymi, niebieskimi... Mnogość odcieni, od ostrych i intensywnych po delikatne, pastelowe. Niektóre różniące się od siebie jednym tonem, dla ludzkiego oka niemal niewykrywalnym... Staliśmy z mężem i marszczyliśmy brwi. Szukaliśmy niewidocznych różnic, próbowaliśmy odnaleźć je w nazwach... Te zaskoczyły nas bodaj najbardziej. Momentami mające niewiele wspólnego z daną barwą: ot, skojarzenie, intrygująca gra, zbitka słów. I tak, dla przykładu, ściana w naszej sypialni została pomalowana odcieniem "Rzymski poranek" (równie dobrze pasowałaby nazwa "Kawa z mlekiem"). Czyż nie wspaniale budzić się codziennie rano w objęciach kojącego ciepłem Wiecznego Miasta?
Przechodziliśmy od półki do półki, wyczytując kolejne nazwy, próbując wyobrazić sobie obietnicę, którą za sobą niosły. Jedną z najbardziej zaskakujących był "Lot trzmiela"...
Przeglądając zdjęcia z ostatnich kilku tygodni, spostrzegłam, że układają się w swoiste barwne plamy. Tu radosne pomarańcze i żółcie, tam romantyczne róże, innym razem ciche, choć niekoniecznie spokojne odcienie błękitu i granatu. Zapragnęłam stworzyć swoją własną paletę kolorów, nadać im swoje nazwy - inspirowane uchwyconymi wspomnieniami.
Wszystko zaczyna się od tęczy. Bierze początek z nicości - białego światła rozczepionego na wielobarwne pasma... Cały świat zawiera się w tęczy, w białym świetle, w pozornym braku. To daje nadzieję: z mieszanki każdego deszczu i słońca może powstać coś pięknego. To nic, że najpiękniejsze momenty trwają tylko chwilę. Są. Napawajmy się nimi.
Róże. Z kolcami, delikatnymi płatkami... Synonim piękna; pachnąca woda różana: do picia, do pielęgnacji...
Wspomnienia, przeszłość, drzewo genealogiczne, w którego pąkach chowają się puchate pszczoły... Stare fotografie nie są wyłącznie w sepii czy w klasycznej czerni i bieli. Czasami przybierają odcień brzoskwiniowego różu, skromnych rumieńców na niewinnych twarzach...
Cichy lot ćmy. Lot w kierunku światła. Żółty promień żarówki sączący się z brzęczącej bezszelestnie szklanej komory. Wełniane kule skrywające dziecięce marzenia. Żółty konik bujający w obłokach. Pomarańczowe poranki wybrzmiewające śmiechem. Wspomnienie wieczoru spędzonego z siostrą...
Faktury: piasek pod stopami, tektura między opuszkami palców... Kolory ziemi. Matki Ziemi. Barwy tego, co trwałe - jak kamień.
Szeleszczący powiew wiatru. Żwir chrupiący pod nogami. Księżycowy jednorożec galopujący po srebrzystej pustyni.
Szum wody. Kojący, jednocześnie skrywający głębię... Stukot deszczu o szyby. Granatowe niebo rozjaśnione błyskiem: błękity i czernie tańczące w jednym tańcu. To tango: gorące i gwałtowne...
Soczyste źdźbła, pełne jabłka, zapach bazylii o poranku. Traktat o łuskaniu bobu. Świeżość. (Przed)ostatnie głębokie wdechy przed chłodną Panią Zimą.
Jakie kolory ma Wasze lato?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz