Jesteśmy jak wielkie bezskrzydłe ćmy, które lgną do światła. Wyciągamy w kierunku słońca ręce, wyginamy się, to wykrzywiamy ciało, to prostujemy kręgosłupy... Gdzieś zza firanki słychać trzask kręgów szyjnych; czyjaś twarz się ogrzewa, czyjeś oczy mrużą.
Jesteśmy jak wielkie bezskrzydłe ćmy, które lgną do światła. Pierwsze i drugie śniadanie, poranna kawa i spacer po mokrych liściach, po nierównej kostce brukowej, którą rozjeżdżają koła małych dziecięcych wózków podróżnych. To uczucie tuż po obiedzie, gdy brzuchy pełne, ale coś kłuje w środku - szybsze wieczory, częstsze chmury, sztuczne światło przywoływane pstryknięciem plastiku. Udawane słońca palone w domach.
Jesteśmy jak wielkie bezskrzydłe ćmy, które lgną do światła. Które - z nosem przyklejonym do szyby - wypatrują zza zmęczonych chmur ostrych promieni słońca. Rozcieńczone mleko zalewa wtedy świat, a ludzie - jak rodzynki w owsiance - samotnie pokrywają się wilgocią.
Jesteśmy jak wielkie bezskrzydłe ćmy, które lgną do światła...
Młodzianowi towarzyszył w ostatnim czasie mój ulubiony zestaw ubraniowy: koszula z H&M (prezent urodzinowy) oraz legginsy Fala od Icon Store (łup z posezonowych przecen).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz