Dzisiejszy post pasowałby w połowie stycznia, tuż przed Dniem Babci, bo moja propozycja DIY idealnie nadaje się na prezent dla szyjącej babci ;). A jeśli zatrudnimy do pracy małe rączki kochanych urwisów... Bo wykonanie poniższego wcale nie jest takie trudne:
Będą potrzebne:
- foremka na babeczkę/muffinkę (ceramiczną, plastikową lub tekturową - zwykła papierowa raczej się nie sprawdzi, bo będzie za miękka; w przypadku dwóch większych wykorzystałam foremki tekturowe: czarno-białą [Nicolas Vahe] i biało-różową [Empik], w przypadku najmniejszej - plastikową nakrętkę [błyszczyk z H&M ;)]; świetnie sprawdziłyby się mini foremki ze sklepu Duka - jak TUTAJ - jeszcze jakiś czas temu były trudno dostępne, ale niedawno pojawiły się... w Empiku)
- kawałek materiału (na tyle duży, by uformowana babeczka wystawała z foremki; nie należy się przejmować, jeśli będzie za duży - wystające i przeszkadzające końce można zawsze obciąć ;))
- wypełnienie (używam tego z najtańszych poduszek w Ikei - sprawdza się idealnie jako wypełniacz wszelkiego typu ;))
- sznurek (do związania uformowanej przez nas babeczki)
- klej (do przymocowania materiałowej babeczki do formy)
- nożyczki
+ ewentualnie: włóczka, kordonek, grubsza nitka wraz z igłą - by powstała "wisienka" :)
Wykonanie:
1. Rozkładamy materiał. Na środku umieszczamy wypełnienie (ilość zależna od wielkości foremki i - w efekcie - naszej babeczki) - końce materiału musimy złapać razem, by wyszła nam zgrabne zawiniątko (zobacz na zdjęciach poniżej).
2. Przewiązujemy zawiniątko, by w trakcie dalszych prac nic się nie przemieszczało, by wypełnienie pozostało wewnątrz.
3. Przypasowujemy zawiniątko do foremki - na tym etapie możemy jeszcze dokonać ewentualnych modyfikacji, np. jeśli idzie o rozmiar. Gdy luźne końce materiału są za długie i przeszkadzają - można je obciąć.
4. Ścianki foremki smarujemy od wewnątrz klejem.
5. Ponownie wkładamy do foremki zawiniątko - tym razem porządnie je w niej osadzamy, tak ostatecznie już ;).
+ ewentualnie:
6. Na czubku babeczki wyszywamy "wisienkę".
Z igielnika (prócz najmniejszego)... guzik. Mój synek porwał obie babeczki i potraktował jako element wyposażenia swojej materiałowej kuchni... Cóż. Swój mini igielnik już miałam, więc... ;>
Trafiłam tutaj po przeczytaniu Twojej historii z życia wziętej - enjoy the little things. Świetny tekst, ciekawie i dobrze napisany, a do tego pełen prawdy :) Brawo!
OdpowiedzUsuńA babeczki smakowite :)
Dziękuję Ci bardzo, baaardzo serdecznie :>
UsuńOciepliłaś mi serducho :*
świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuń:}
Usuń