Mam w domu - choć oswojonego - Dzikoludka*. Zwierzę skoczne i szalone, co rusz dokazujące. Czasami ugryzie, czasami złapie, czasem wyda z siebie dziki ryk, na dźwięk którego wszystkie maskotki chowają się po kątach. Czasami aż strach się bać.
Mimo wszystko towarzyskie to stworzenie, przyjacielskie: pluszowego pieska utuli do snu, misiowej pannie uczesze futerko, wykolejony pociąg naprowadzi na właściwe tory, pomacha na przywitanie czy pożegnanie panu prowadzącemu tramwaj.
Ostatnio mój Dzikoludek wskoczył w skarpety sygnowane leśną nazwą: Greenberry Kids... Śledził "ślady misia" na podeszwie, skakał po mieszkaniu jak wiewiórka i wyrywał sosny z korzeniami, by dobrać się do zawartości pewnej tuby. Wszystkiemu przyglądał się bacznie jelonek rogacz, wraz ze schowanym w ściółce królikiem. A kiedy Dzikoludek nieco się zmęczył, wyprowadził na spacer drewniane pieski - ustawiał je w rządku, by - gęsiego - wędrowały z nim po kanapie...
__________
* Dzikoludek - postać z książeczki Beaty Ostrowickiej. Dzikoludkiem jest w niej pewien chłopczyk o jasnych włosach (dodatkowe podobieństwo ;)). W zależności od pory dnia czy wykonywanych właśnie czynności, dzikoludki (bo nazwa może być zarówno czyimś - jak np. głównego bohatera - imieniem, jak i określeniem gatunku ;)) podzielić można na: łóżkowe (wyczyniające dzikie harce w pościeli), zabawowo-śniegowe, głodne dzikoludki obiadowe (i, ekhm, niezbyt czyste), zabawowo-farbkowe (gdy kartka papieru to za mało, by wyrazić pełnię kreatywności), zabawowo-klockowe, kąpielowe, wreszcie śpiące... Ale zawsze bardzo, bardzo szczęśliwe... (Zwłaszcza po tym, jak mama wyciszy dzikoludkowe wyrzuty sumienia czułym: "Nie martw się, nie przejmuj. To wszystko było przez przypadek...")
Tak jest, i ja dałam się ponieść modzie na te skarpety. Kusiły mnie
zdjęcia pociech różnych blogerek, pomykających po mieszkaniu w tych
ślicznościach... A kiedy rozpakowałam przesyłkę... Ach. Czasem tak jest,
że matka oswaja sobie dziecko za pomocą dodatków: czy to ubranek, czy
elementów wyposażenia pokoiku... Taka nasza mała działka, która pozwala
rozładować napięcie, umila codzienny trud wychowawczy... ;)
skarpety - Greenberry Kids; gra kółko i krzyżyk z pieskami - Muji; jelonek rogacz w ramie - Kinkallo; drewniane solniczki-grzybki - House of Rym; brązowa papierowa torba - Be-poles
Fajny taki Dzikoludek ;) I gra jaka pomyslowa:) Super alternatywa dla klasyki.
OdpowiedzUsuńSkarpety cudne, i tez widzialam na innych blogach. Ale jeszcze nie przepadlam ;)
Pozdrawiam slonecznie :)
Mnie właśnie łapło, kurza twarz ;) Tłumaczę sobie, że to wina mojej kobiecości - stereotypy czasem się przydają, chociażby jako wytłumaczenie przed mężem :P
UsuńPozdrawiam ciepło! :)
(Oooooch tak, wczoraj słońce było wspaniałe :))
Masz talent do zdjęć! <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńDziękuję serdecznie :>
Tym mi milej, że usłyszałam to od Ciebie właśnie :>