Podobno krąży pogląd, że mamy-blogerki idealizują codzienność, którą pokazują. Żadnego bałaganu, zabawki ładnie ułożone - jak z katalogu wnętrzarskiego. Dziecko nie brudzi i się, i otoczenia, nie rozrzuca zabawek, nie niszczy. W tej wersji "oficjalnej", oczywiście, bo jak jest w rzeczywistości wie chyba każdy mający kontakt z maluchem ;).
Tak się składa, że ostatnio pokój Młodziana nawiedziło tornado (lub coś o podobnej mocy). Klocki latały wszędzie, najczęściej między nogami, kiedy próbowaliśmy utorować sobie drogę. Za to wszystkie były na wierzchu i nie mieliśmy większych problemów, by zbudować imponujące torowisko. A kiedy pociąg wjechał z dywanu na łóżko... Czasami bałagan czy chaos są wypadkowymi dobrej zabawy... ;)
A gdy zabawa klockami się znudzi, można wykorzystać pusty worek jako świetną kryjówkę. Kto zgadnie, gdzie jest Mały John? ;)
(Worek mnie zaskoczył - dzikie harce nie pozostawiły na nim żadnego śladu, nawet kiedy Młodzian przewracał się w nim, moszcząc wygodnie. Wyjątkowo wytrzymały :))
A po zabawie szybkie sprzątanie klocków (zawody: kto więcej wrzuci do worka w jak najkrótszym czasie ;)) i można odpocząć...
Moje mieszkanie również wyjątkowo opornie poddaje się "wnętrzarskiej stylizacji"- a to za sprawą dwóch Ancymonków ;P. Pewnie dlatego tak rzadko udaje mi się złapać te chwile w obiektywie aparatu, a jeśli już mi się uda- wracam do nich nieustannie ;))
OdpowiedzUsuńChciałam kiedyś też napisać o tym posta i zatytułować dokładnie tak jak Ty- Teoria Chaosu, ale Chaos mnie pochłonął i straciłam ochotę. Zresztą nie ma co udawać ani do czego się przyznawać- każdy wie jak jest ;))
Pozdrawiam,
Marta :)))
Heh, w takim przypadku teoria przeszła w stronę praktyki ;) (Przypomniało mi się hasło, które niedawno widziałam na Facebooku: "Sprzątanie w domu, w którym mieszka dziecko, jest jak odśnieżanie, kiedy jeszcze pada śnieg" ;))
UsuńPozdrawiam ciepło (w taką pogodę podwójnie ;)) moja imienniczko! :)