Lada moment skończy się czerwiec, a dopiero dzisiaj publikuję majowe migawki. Maj i czerwiec nieco wywróciły codzienność do góry nogami: zaczęłam pracę w księgarni, kończyłam kolejny semestr zajęć ze studentami, mąż wyjechał na delegację... Coraz rzadziej włączałam komputer, coraz częściej kładłam się za to wieczorem na kanapie, próbując złapać oddech i odpocząć. Ale powinnam w tym miejscu skupić się na maju (niż opowiadać o czerwcowym zmęczeniu materii).
Maj był piękny. Zawsze jest. Kwiaty, wybuch kwiatów... Pąki, kolory, zapachy... Maj to miesiąc, dzięki któremu człowiek przypomina sobie, dlaczego tak kocha życie, Ziemię!
Spacerowaliśmy więc i syciliśmy oczy, w domu czytaliśmy o przygodach Madeline (Jak jej nie uwielbiać!), zaskakiwały nas niesamowite przygody komiksowych muminków i połykaliśmy pierwsze maliny niemal w całości (a gdy już wszystkie znikały w naszych brzuchach, wędrowaliśmy do kuchni po domowe bezy, a poranki smakowały truskawkowym dżemem własnej roboty).
W maju - konkretnie 26 dnia tego miesiąca ;> - usłyszałam też po raz pierwszy (trochę zniekształcone, ale najpiękniejsze, jakie słyszałam): Kotam cie, mamusiu!
Czekałam na Wasze piękne migawki! Masz rację, maj to najpiękniejszy miesiąc i dla mnie, tegoroczny był wspaniały, za to czerwiec to kompletny chaos i brak energii, byle dotrwać do wymarzonego urlopu! Zazdroszczę Ci tej pracy w księgarni! :)
OdpowiedzUsuńMacierzy, tegoroczny czerwiec to chyba naprawdę pechowy był, skoro i Tobie energię odebrał! Mam dokładnie takie same odczucia odnośnie minionego miesiąca - cieszę się, że już się skończył!
UsuńHeh, ja sobie przestałam zazdrościć w momencie, w którym zaczęłam wydawać w pracy jeszcze niezarobione pieniądze :P A bo wyciągam z kartonu do obklejenia jedną fajną książkę, o!, a tutaj kolejna fajna dla synka, zaraz obok jeszcze jedna... I tak się zbiera, zbiera... A rabat pracowniczy mimo iż jest, to jednak ceny nie ucina na tyle znacząco, by mój portfel takich zakupów nie odczuł... :P Heh, praca marzenie i przekleństwo w jednym! ;D
Dziękuję Ci za ciepłe słowa, Kochana :>
Pozdrawiam serdecznie!
Obyśmy odzyskały siłę i energię ;)
zazdrodzcze pociagu J. do ksiazek... naszemu ksiazki sluza do ubijania much... :-) ale za to pala sympatia do tokarki ;-)
OdpowiedzUsuńCóż, młody ostatnio gustuje w obrazkowych, szczególnie w... katalogu Lego... O_o Dzisiaj zaczęłam się bać, bo dla frajdy zaczął wyrywać z niego kartki...
UsuńTakże ten-no... Oby to było przejściowe :P
Heheh, muchy też trzeba jakoś ubić, Matko! ;D
Fajnie jest podglądać troszeczkę jak ten Twój synek się rozwija mądrze :))) Zdjęcie z Madeline boskie! :D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i uściski dla Was :)
Najzabawniejsze, że Madeline kupiłam dla siebie, a tu synek mi ją porwał i nie dał sobie wyrwać... Nie sądziłam, że tak polubi! ;)
UsuńKochana jesteś, dziękuję Ci :> :*