6/10/2015

zapach zieleni i smak truskawek

Jeden z dni długiego weekendu spędziliśmy na wsi, co pozwoliło nam po raz kolejny oderwać się od miejskiej codzienności (podobnie jak TUTAJ). I choć trudno powiedzieć, byśmy prawdziwie odpoczęli (Mały John miał tym razem większe połaci pól, łąki i podwórka do biegania, o pracy w gospodarstwie nie wspominając [konieczne było napełnianie mu co chwila konewki, by mógł podlać spragnione krzaki malin, bieganie za nim, kiedy gonił małego kotka czy pilnowanie, by nie zgubił się w stodole, którą uparcie penetrował]), oddychaliśmy świeżym powietrzem, rwaliśmy maki, zboża łaskotały nas w stopy, a lekki wietrzyk orzeźwiał. Zrywaliśmy truskawki, które - lekko otrzepane - od razu lądowały w naszych ustach; czasem drobinki ziemi czy piasku chrzęściły między zębami, ale słodki sok i smak słońca (truskawki na ciepło, prosto z krzaczka - magia!) wynagradzały ewentualne niedogodności.

W międzyczasie jaskółki chowały się w gnieździe, które uwiły w kurniku... (Pierwszy raz widziałam je z tak bliska - to chyba na szczęście, prawda? :))







 





















Mały John: kapelusz: H&M, koszulka: miszkomaszko, spodenki i sandałki: Zara 
Ja: denimowa koszulka: Mango, legginsy: IconStore, słomiana czapka: Zara Home, sandałki: Zara

2 komentarze:

  1. Ach! Jakie piękne widoki i słońce, którego dzisiaj tak mi brakuje... Zatęskniłam od razu za Mazurami ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, z tym słońcem to prawda... Już od tygodnia zalewa nas deszcz... Również potrzebny, czyniący aurę taką "norweską" (jak napisałaby jedna z czytanych teraz przeze mnie autorek ;)), ale tęskno za słońcem, tęskno...

      Pozdrawiam ciepło! :)

      Usuń