O kulach honeycomb pisałam w poprzednim poście (TUTAJ), dzisiaj chciałam pokazać, jak przeszły egzamin w moim mieszkaniu.
Te kule muszą mieć jakieś otoczenie, same w sobie nie przyciągają tak bardzo uwagi - kiedy stopią się z tłem w jakąś kompozycję, wówczas w pełni można cieszyć się z ich obecności w domu.
Jako że barwą dominującą w przypadku zamówionych przeze mnie kul był pomarańczowy, pierwsze myśli - podczas poszukiwania domowego "pleneru" - powędrowały w kierunku plakatu, który swego czasu kupiłam w manufakturze Runo (limitowana edycja, numerowana, kilkanaście sztuk z błędami w typografii). Ma on tę samą właściwość jak kule honeycomb: świetnie prezentuje się na zdjęciach. Ich fotogeniczność, mam nadzieję, widać na zdjęciach poniżej:
Kule rozgościły się też na moment w pokoju Małego Johna. Kolor pomarańczowy natychmiast skojarzył mi się z Tygrysem, który pilnuje dobytku Młodziana znad jego łóżka.
Dziki (ale oswojony) kot zaakceptował urodzinową dekorację, mogę więc chyba odetchnąć... ;>
kule honeycomb - AchPaper
plakat "Oceniam po okładce" - manufaktura Runo
Pięknie ten pomarańczowy wymyśliłaś, piękny duecik z plakatem :D
OdpowiedzUsuńA w odpowiedzi na zapytanie pod poprzednim wpisem - u mnie nie tak sielsko jak u Was, normalnie zazdroszczę ;) , bo upały owszem, są, ale o ile je toleruję, o tyle bardziej uwiera mi moja noga i bóle różnych części ciała, które jakoś po mojej katastrofie rowerowej ujawniają się po kolei niespodziewanie... Pozdrawiam zatem marudząc ;)))
Dziękuję Ci bardzo! :)
UsuńEch, i ja chyba do marudzenia dołączę... (Choć problemów z nogą nie mam - naprawdę współczuję i chciałabym, byś jak najszybciej miała to za sobą :*) Upały (czy może raczej nagrzanie ścian bloku, bo na dworze da się jakoś wytrzymać, ale w domu nie) już mi przeszkadzają; wczoraj na nic nie miałam ochoty, ciągle marudziłam, bo Mały John - jak na złość :P - miał przypływ energii i biegał, szalał, krzyczał, piszczał... Normalnie chwili spokoju nie było! :P Ech, i weź tu odpoczywaj albo zdychaj z gorąca... Nie ma szans...
Heh, pomarudziły sobie babeczki...
Obyśmy się szybko poczuły lepiej ;)
Ściskam! :*