12/16/2015

świąteczna poczta

Od zawsze uwielbiałam listy. Nie dostawałam ich w dzieciństwie za wiele, pamiętam przeważnie kartki, zwykle świąteczne. Moje długaśne wypociny, spisane na kilku kartkach wyrwanych z zeszytu - relacja na gorąco z Zielonej Szkoły - spoczywają w pudełku ze wspomnieniami, podarowane kilka lat temu przez mamę (siadłyśmy wówczas obok siebie, ramię przy ramieniu i śmiałyśmy się do rozpuku z mojej gawędy i... ortografii). Przypominam sobie kopertę wypełnioną po brzegi kilkoma stronami z pamiętnika, wycinkami z gazet i fotografiami Colina Firtha w roli pana Darcy'ego - moja przygotowana z pietyzmem przesyłka dla przyjaciółki, która pół wakacji spędzała w jakiejś mieścinie daleko od naszego miejsca zamieszkania.

Listy - namacalne, miętoszone w rękach, szeleszczące, pachnące na swój szczególny sposób (Spryskiwaliście kiedyś swoją pocztę ulubionymi perfumami?) - nigdy nie zostaną zastąpione przez e-maile czy SMS-y. Każda z tych form przekazu dobra jest z innego powodu, listy obiecują coś, czego elektronika nie da nam bodaj nigdy: intymność i indywidualność materialną, nie mającą nic wspólnego z unifikującym kodem zero-jedynkowym.

Od kilku lat staram się wskrzesić tradycję pisania listów. Na początek: kartki świąteczne. Bo w erze, gdy skrzynkę telefoniczną zapychają krótkie, często wierszowane wiadomości, a przeciążona sieć nie pozwala skontaktować się z drugim człowiekiem, świąteczna grafika z ręcznie wypisanymi życzeniami urasta do rangi świątecznego podarunku, wyrazu troski, pamięci. Jak ja uwielbiam znajdować w skrzynce (tej prawdziwej, otwieranej kluczykiem) kartki, koperty!

W tym roku poszłam na łatwiznę i zamiast sama wykonać kartki świąteczne, kupiłam w TK Maxx zestaw dziesięciu w cenie 25 złotych (chyba najlepszy stosunek jakości do ceny).



 

Kiedy jednak wcześniej rozglądałam się w Internecie za interesującymi kartkami, moją uwagę przykuły propozycje dwóch polskich sklepów: PIESKOT z kwadratowymi grafikami najlepszych polskich ilustratorów (w cenie 14,- PLN) oraz RZECZOWNIK z niezwykle klimatycznymi obrazkami (ceny w granicach od 15,90 do 20,- PLN) i papierami do pakowania. 
Zobaczcie:
















Jedna z naszych koleżanek, Merely Susan, spełniła swoje marzenie i wdrożyła do produkcji kartki świąteczne własnego projektu i wykonania. Urocze, malowane ręcznie akwarelami... Koszt: 7,90 za sztukę. Te krasnoludki i wieńce są wspaniałe!





A gdy zabierałam się za tworzenie tego wpisu, zupełnie przypadkiem (w takich chwilach twierdzę, że to szczęśliwy traf) trafiłam na ręczną robotę zakochanych wróbli. GE-NIAL-NE. Trudno mi było uwierzyć, że wykonane ręcznie, że to handmade - ta precyzja, dopieszczenie szczegółów! Wreszcie design: przełamanie świątecznej słodyczy, oszczędna tonacja kolorystyczna, zgrabny minimalizm. Kupowałabym!







Tyle z grzebaniny w Internetach.
A Wy co - i czy w ogóle - wysyłacie?

___________________
Wszystkie zdjęcia - poza pierwszymi dwoma - pochodzą ze stron/blogów, do których przekierowują nazwy-linki. 

12 komentarzy:

  1. Ostatnie z wieńcami są przepiękne!

    Ja lubię kupować za granicą i stamtąd wysyłać, jeśli przypadkiem przebywam tam na Świętach - tak było w zeszłym roku.

    Jako uczennice klasy plastycznej miałyśmy obowiązek wykonywania co roku kartek świątecznych, moje były...pachnące :) I raz trafiły nawet do szkolnych "vipów", haha. Ściskam czule Marto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, piękny obowiązek! :D Uwielbiam takie ;D
      Och tak, przypomniałam sobie kartkę z krasnoludkami... Dzisiaj robiłam porządki i ją znalazłam - takie zrządzenie Losu, dowód na to, że przyciąga się różne przedmioty (i nie tylko) myślami ;)
      I mnie te wieńce zauroczyły :)

      Usuń
  2. Co do listów, to teraz, kiedy będę tak daleko, strasznie bym chciała pisać listy, wysyłać pocztówki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Publicznie się przyznajesz, to teraz korci mnie, żeby czekać na kawałek papieru z Ameryki Południowej... ;> Uważaj! x]

      Usuń
  3. Wszystkie są świetne! Szkoda, że coraz częściej zastępowane są mail'ami i sms'ami :( Niby nie ma w kupieniu, wypisaniu i wysłaniu kartki żadnej filozofii i pracochłonne to też nie jest, a mimo to zaprzestaje się tej tradycji. Dobrze, że pokazałaś te piękne kartki. Od razu mam ochotę skoczyć na pocztę ;) Pozdrawiam. Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo! :D
      Ja do wysyłania kartek wróciłam wtedy, kiedy znalazłam jedne tak piękne, że musiałam je kupić. (A potem wysłać - taki mus ;)) I odkryłam na nowo - Eureka! - jakie to świetne uczucie. A potem dostać... Powoli rozszerzam grono odbiorców, wkładka z adresami w kalendarzu powoli jest zapełniana... (Nie używa się jej już tylko po to, by wiedzieć, co wpisać w GPS, na przykład ;))
      Bardzo, baaaardzo się cieszę, że przemyciłam bakcyla! :P

      Usuń
  4. Zarówno te kolorowe jak i ostatnie są piękne.

    OdpowiedzUsuń