Od zawsze uwielbiałam listy. Nie dostawałam ich w dzieciństwie za wiele, pamiętam przeważnie kartki, zwykle świąteczne. Moje długaśne wypociny, spisane na kilku kartkach wyrwanych z zeszytu - relacja na gorąco z Zielonej Szkoły - spoczywają w pudełku ze wspomnieniami, podarowane kilka lat temu przez mamę (siadłyśmy wówczas obok siebie, ramię przy ramieniu i śmiałyśmy się do rozpuku z mojej gawędy i... ortografii). Przypominam sobie kopertę wypełnioną po brzegi kilkoma stronami z pamiętnika, wycinkami z gazet i fotografiami Colina Firtha w roli pana Darcy'ego - moja przygotowana z pietyzmem przesyłka dla przyjaciółki, która pół wakacji spędzała w jakiejś mieścinie daleko od naszego miejsca zamieszkania.
Listy - namacalne, miętoszone w rękach, szeleszczące, pachnące na swój szczególny sposób (Spryskiwaliście kiedyś swoją pocztę ulubionymi perfumami?) - nigdy nie zostaną zastąpione przez e-maile czy SMS-y. Każda z tych form przekazu dobra jest z innego powodu, listy obiecują coś, czego elektronika nie da nam bodaj nigdy: intymność i indywidualność materialną, nie mającą nic wspólnego z unifikującym kodem zero-jedynkowym.
Od kilku lat staram się wskrzesić tradycję pisania listów. Na początek: kartki świąteczne. Bo w erze, gdy skrzynkę telefoniczną zapychają krótkie, często wierszowane wiadomości, a przeciążona sieć nie pozwala skontaktować się z drugim człowiekiem, świąteczna grafika z ręcznie wypisanymi życzeniami urasta do rangi świątecznego podarunku, wyrazu troski, pamięci. Jak ja uwielbiam znajdować w skrzynce (tej prawdziwej, otwieranej kluczykiem) kartki, koperty!
W tym roku poszłam na łatwiznę i zamiast sama wykonać kartki świąteczne, kupiłam w TK Maxx zestaw dziesięciu w cenie 25 złotych (chyba najlepszy stosunek jakości do ceny).
Kiedy jednak wcześniej rozglądałam się w Internecie za interesującymi kartkami, moją uwagę przykuły propozycje dwóch polskich sklepów: PIESKOT z kwadratowymi grafikami najlepszych polskich ilustratorów (w cenie 14,- PLN) oraz RZECZOWNIK z niezwykle klimatycznymi obrazkami (ceny w granicach od 15,90 do 20,- PLN) i papierami do pakowania.
Zobaczcie:
Jedna z naszych koleżanek, Merely Susan, spełniła swoje marzenie i wdrożyła do produkcji kartki świąteczne własnego projektu i wykonania. Urocze, malowane ręcznie akwarelami... Koszt: 7,90 za sztukę. Te krasnoludki i wieńce są wspaniałe!
A gdy zabierałam się za tworzenie tego wpisu, zupełnie przypadkiem (w takich chwilach twierdzę, że to szczęśliwy traf) trafiłam na ręczną robotę zakochanych wróbli. GE-NIAL-NE. Trudno mi było uwierzyć, że wykonane ręcznie, że to handmade - ta precyzja, dopieszczenie szczegółów! Wreszcie design: przełamanie świątecznej słodyczy, oszczędna tonacja kolorystyczna, zgrabny minimalizm. Kupowałabym!
Tyle z grzebaniny w Internetach.
A Wy co - i czy w ogóle - wysyłacie?
___________________
Wszystkie zdjęcia - poza pierwszymi dwoma - pochodzą ze stron/blogów, do których przekierowują nazwy-linki.
Ostatnie z wieńcami są przepiękne!
OdpowiedzUsuńJa lubię kupować za granicą i stamtąd wysyłać, jeśli przypadkiem przebywam tam na Świętach - tak było w zeszłym roku.
Jako uczennice klasy plastycznej miałyśmy obowiązek wykonywania co roku kartek świątecznych, moje były...pachnące :) I raz trafiły nawet do szkolnych "vipów", haha. Ściskam czule Marto!
Och, piękny obowiązek! :D Uwielbiam takie ;D
UsuńOch tak, przypomniałam sobie kartkę z krasnoludkami... Dzisiaj robiłam porządki i ją znalazłam - takie zrządzenie Losu, dowód na to, że przyciąga się różne przedmioty (i nie tylko) myślami ;)
I mnie te wieńce zauroczyły :)
Co do listów, to teraz, kiedy będę tak daleko, strasznie bym chciała pisać listy, wysyłać pocztówki...
OdpowiedzUsuńPublicznie się przyznajesz, to teraz korci mnie, żeby czekać na kawałek papieru z Ameryki Południowej... ;> Uważaj! x]
UsuńWszystkie są świetne! Szkoda, że coraz częściej zastępowane są mail'ami i sms'ami :( Niby nie ma w kupieniu, wypisaniu i wysłaniu kartki żadnej filozofii i pracochłonne to też nie jest, a mimo to zaprzestaje się tej tradycji. Dobrze, że pokazałaś te piękne kartki. Od razu mam ochotę skoczyć na pocztę ;) Pozdrawiam. Sylwia
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo! :D
UsuńJa do wysyłania kartek wróciłam wtedy, kiedy znalazłam jedne tak piękne, że musiałam je kupić. (A potem wysłać - taki mus ;)) I odkryłam na nowo - Eureka! - jakie to świetne uczucie. A potem dostać... Powoli rozszerzam grono odbiorców, wkładka z adresami w kalendarzu powoli jest zapełniana... (Nie używa się jej już tylko po to, by wiedzieć, co wpisać w GPS, na przykład ;))
Bardzo, baaaardzo się cieszę, że przemyciłam bakcyla! :P
Zarówno te kolorowe jak i ostatnie są piękne.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPięknie dziękujemy :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie! :)
UsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń