W imię Google'a, praw autorskich i targów designu wszelkiej maści... W ostatniej spowiedzi byłam...? Daty nie pamiętam, ale za swoje grzechy bardzo, baaardzo żałuję... - słowami tymi winien zacząć ten niniejszy wpis (więc się nimi zaczyna). Od spowiedzi i bicia się w pierś. O co poszło? Co przeskrobałam?
Ano włóczy się babsko po targach designu, rękodzieło ogląda, bezczelnie i bez krępacji obmacuje, z każdej strony prześwietla, a potem wraca do domu i... kopiuje.
Och, oczywiście zastosowałam tu pewną hiperbolę, a opisany powyżej zabieg należy raczej do procederów rzadkich niż takich na wielką skalę, niemniej kiedy mowa o poduszce-motylku dla córki... Biję się w piersi i przyznaję do winy.
Już byłam na stoisku, już obmacywałam poduchy z każdej strony (Ooo! To jest ładne. Oooo, to też! Oooo, ale nie, tutaj minky z tyłu - nie chcę!), już umawiałam się ze sprzedającymi (Da się bez minky? To świetnie! Bo ja bym sobie zamówiła z tym wzrokiem, tył to szare futerko, a środek to chyba mniej wypchany...), a gdy wróciłam do domu i przypadkiem (to przypadek tego rodzaju, kiedy podejrzewasz, że wcale nim nie jest) zerknęłam w kierunku zalegających w domu tkanin... Postanowiłam uszyć poduchę sama. Zła Marta, oj, bardzo niegrzeczna Marta!
Zabrałam się za to jak to ja: metodą "na chłopski rozum". (Nie wiem, doprawdy nie mam pojęcia, dlaczego ani razu nie przyszło mi jeszcze do głowy poszukać tutoriali albo wykrojów i na ich podstawie coś stworzyć. Zadufanie w sobie? Wiara we własne możliwości, swój geniusz? Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że wszystko próbuję zrobić sama od podstaw?)
W notatniku naszkicowałam wstępny rysunek poduchy, dodałam krągłości tam, gdzie były one lepiej widziane i zabrałam się za robienie wykroju (bez żadnych narzędzi - zwyczajnie rysując sobie po kartce). Powstało coś takiego:
Potem na kartce A4 narysowałam jedno ze skrzydeł - stworzyłam w ten sposób szybki wykrój poduchy. (Linia przerywana obrazuje miejsce, którego nie można zeszyć w trakcie łączenia dwóch kawałków tkaniny - to właśnie tędy wypełnienie będzie dostawało się do środka.)
Do szycia wykorzystałam swoje dwa kominy, które bezceremonialnie rozprułam. Jeden był wykonany z tkaniny z moim wzorem (artcream), drugi miał z jednej strony przyjemne futerko, które chciałam spożytkować. (Myślałam z początku o maskotce-lamie, ale materiału wystarczy i na nią. ;))
Wycięłam skrawki materiału, pamiętając, by dwa były lewo-, a dwa prawostronne. Do tego pojedyncze prostokątne paski z obu materiałów (środek poduszki).
Oba skrzydła zszyłam po lewej stronie (pamiętając o linii przerywanej na wykroju, czyli nieprzeznaczonej do zszycia) - na początku grubszą, bardziej wyraźną nicią.
Dlaczego? To tak zwana fastryga - do tej pory termin ten "obijał" mi się o uszy (niemal dosłownie), ale nigdy jakoś szczególnie nie poświęcałam mu uwagi. Kojarzyłam go głównie z jakimś wyjątkowym rodzajem ściegu, ale nie wnikałam po co i na co. Do czasu. Kiedy po latach w moje ręce wpadła książka "Nastolatki szyją", zabrałam się za lekturę i łowiłam co ciekawsze kąski. Fastryga to takie wstępne zszycie materiału, które zapobiega jego późniejszemu przemieszczaniu się. Gdy więc z tak zszytym skrzydłem zasiadłam do maszyny, wystarczyło tylko prowadzić igłę wzdłuż fastrygi, a po skończonej pracy niebieską nić wypruć. Oba skrzydła przełożyłam na prawą stronę, szybko przeprasowałam, wypełniłam kulką silikonową (do nabycia w Internecie albo w pasmanteriach czy sklepach z tekstyliami). Na lewej stronie zszyłam z sobą dwa prostokątne kawałki materiału (na dłuższych bokach). Niezszyte końce włożyłam w oba skrzydła - po jednej i po drugiej stronie, poprawiłam i zszyłam razem. Całość zajęła mi jedno popołudnie.
Uwagi: Nie dawałam wypełnienia do środkowej części poduszki, ponieważ Marion jest już dość duża, więc byłoby jej niewygodnie. Całe sedno poduszki polega bowiem na tym, by głowa dziecka umieszczona między skrzydłami nie "kolebała się", a spokojnie leżała. W przypadku mniejszych dzieci, można do wewnętrznej części włożyć jakieś wypełnienie, ale trzeba wciąż pamiętać, że to ma być najbardziej płaska z powierzchni poduszki.
Efekt końcowy:
Chcesz uszyć taką poduszkę?
Skorzystaj z mojego wykroju do pobrania tutaj:
Wykrój jest prawo- i lewostronny, co oznacza, że z jego pomocą wytniesz materiał na oba skrzydła poduszki - odpowiednio obracając wykrój albo na jedną, albo na drugą stronę. Celowo nie załączyłam części łączącej oba skrzydła - prostokątnej. Wiele bowiem zależy od Twoich własnych preferencji: wolisz pasek szerszy czy węższy? Dłuższy czy krótszy? Wybierz taki, który najbardziej będzie Ci odpowiadał. Wycięcie prostokąta (nie musi być diablo równy - nierówności ukryje szycie) nie jest przecież wcale trudne.
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń