Ten pomysł całkowicie mnie zauroczył: z drzwi wejściowych uczynić tablicę do zapisywania sprawunków, listy rzeczy do zrobienia albo przedmiotów, których nie można zapomnieć przed wyjściem z domu. Po prostu genialne!
fot. Sarah-Lou, LapinBlu (źrodło TUTAJ)
Taka metamorfoza drzwi jest niezwykle prosta - wystarczy pokryć je farbą tablicową, a potem notować kolejno: numery telefonów do fachowców (to dobre dla blogerek wnętrzarskich, które ciągle coś zmieniają w swoim "M" ;)), listę rzeczy "must take" (np. dla mnie - bo po spakowaniu dzieci, czasem męża i nas w ogóle, okazuje się, że zapomniałam... na przykład swojego szalika. #truestory!), listę zakupów (tworzymy z mężem własne i potem jest problem z połączeniem zawartości obu, przez co najczęściej kupujemy różne rzeczy - szczęśliwie te wagi pierwszej znajdują się i tutaj, i tutaj), zajęcia dodatkowe dzieciaków, daty i godziny wizyt lekarskich, plany obiadowe (obok listy zakupów - będzie 2w1), hasła motywujące (zwłaszcza jeśli wybieramy się na ważne spotkanie albo mamy trudny dzień/tydzień/miesiąc) i... cokolwiek chcesz, cokolwiek wymyślisz.
Kapitalna sprawa!
fot. Sarah-Lou, LapinBlu (źrodło TUTAJ)
W ogóle zapraszam do czterech kątów Sarah-Lou - TUTAJ - jest pięknie!
Zapomniałam wspomnieć (pośpiech, ach, pośpiech) - na co zwrócono mi uwagę m.in. na Facebooku - że to żaden świeży pomysł, że takie drzwi pomalowane tablicówką mieszkają już w wielu domach. Tak, to prawda, pamiętam o tym, bo sama chciałam wspomnieć przy okazji Izę, której "czarna dziura" była bodajże pierwszymi tak zagospodarowanymi drzwiami, jakie widziałam (wersję "podstawową" możecie zobaczyć TUTAJ, a w wydaniu świątecznym TUTAJ - to też dobry sposób na szybką dekorację - taki wianek świąteczny można po prostu... narysować kredą ;D). Drzwi Sarah-Lou po prostu ujęły mnie całokształtem i efektem "Wow!" - w zderzeniu z nimi poczułam wielką euforię i fakt wykręcania się moich ust w górę. To pewnie przez te notatki kredowe pomieszane z bibelotami, rysunkami dzieci, koralikami i wszystkim innym - jest tak ciepło, domowo...
A ja przypominam, że stare rozwiązania nie muszą być nieaktualne czy nieciekawe - czasem nawet odgrzewany kotlet - w zależności od dodatków i tłuszczu czy rodzaju odświeżania ;) - może smakować wybornie.
Wszystkie zdjęcia wykorzystane w poście pochodzą ze strony LapinBlu i zostały użyte za zgodą Sarah-Lou, autorki.
Również planuję tablicówkę na drzwi wejściowe od wewnątrz. Fajna sprawa i nie tylko dla zapominalskich ale miło dostać wiadomość "kocham Cie mamo" przed wyjściem :). Czy czarny ? Niekoniecznie :).
OdpowiedzUsuńFantastycznie! To prawda - dzień od razu staje się lepszy :>
UsuńMnie też nęci pomysł przemalowania drzwi na jakiś kolor... Och, żółte drzwi domu Charlotte Hendam-Gueniau, właścicielki marki Rice! Może nie z opcją tablicy, ale zawsze... :D
Ciekawa jestem efektu końcowego!
Od kilku lat mam drzwi wejściowe pokryte folią tablicową... także pomysł dość stary, ale nie oznacza to, że zły. Ja jestem bardzo na tak! :) Uwielbiam bazgrać po naszych drzwiach, zostawiamy sobie z Małżem czułe liściki, zapisujemy, co kto ma zrobić itp... :) Pozdrawiam! Kasia
OdpowiedzUsuńWłaśnie zapomniałam w poście wspomnieć o Izie, która przecież też ma drzwi tablicowe, a jej pomysł był chyba pierwszym tego rodzaju, z którym się zetknęłam - dobre dwa, trzy lata temu! Więc jak piszesz - Ameryki nie odkrywam, ale przypominam coś, co może gdzieś tam w czeluściach siedzi i jako "staroć" widnieje, choć dla mnie to wciąż mega pomysł ;) Coraz bardziej też zastanawiam się nad nim w swoim domu, także... :)
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz!
I muszę uzupełnić post :P
Mi czasem zdarza się zapomnieć okularów przed wyjściem ;)
OdpowiedzUsuńO kurczaki... No to byłby problem ;D
Usuń