Od czego tu zacząć? - zapytałam samą siebie dwa tygodnie temu, zasiadając przed jaśniejącym ekranem komputera i zawieszając dłonie nad klawiaturą (na zmianę z zawieszeniem prawej nad myszką - gotową m.in. do selekcji zdjęć). Ogrom wrażeń i - jak się potem okazało - fotografii, nie rozjaśniał bynajmniej pola widzenia. Miałam wrażenie, że zeszłoroczna edycja dała mi więcej, ale:
- po pierwsze: byłam wtedy na dwa dni, nie jeden i to w biegu;
- po drugie: byłam wtedy bez córki, samotnie mogłam więc gospodarować swoim czasem i zarządzać nim pod dyktando designu w każdej formie;
- po trzecie: byłam wtedy na meetblogin, co w samo sobie stanowi gwarant przeżyć i wydarzeń.
Tegoroczna edycja - co widzę po zdjęciach - nie była gorsza (ba! W końcu jubileuszowa, dziesiąta!). Tyle smaczków, pomysłowych rozwiązań, przedmiotów czy to praktycznych, czy pięknych, najczęściej jednak łączących obie te cechy! Nie ma co, dwa tygodnie temu wyglądałam mniej więcej tak:
Wobec tego... Od czego tu zacząć?
Najlepiej od początku - rzekło SuperEgo, poparte zmęczonym skinieniem głowy Ego. Czekali na ten post zdecydowanie za długo, zbywani moim "Przecież dopiero co wróciłam, chłopaki! Dajcie babie odpocząć!", przez "Dobra, dobra, obrabiam zdjęcia! Co? Tyle ich jest? Dobra, to robimy selekcję. Ojej, ale już późno! To obrabianie jutro!" - a że z jutra zrobiło się pojutrze, a niego popo...
Najlepiej od początku. - Nieomal poczułam jakiś wewnętrzny uśmiech połączony z głębokim wdechem i wydechem. Po kolei.
***
Sobota piętnastego października w Łodzi była dniem chłodnym, niemal zimowym. Ostry, zimny (momentami lodowaty wiatr) smagał twarze, przeszukiwał płaszcze i sprawiał, że jedynie brak śniegu wybudzał człowieka z poczucia, że oto mamy iście grudniowy dzień. Podczas gdy mąż słał mi MMS-y ilustrujące Katowice skąpe w słońcu i ludzi przechadzających się w koszulkach z krótkim rękawkiem, ja (nieczuła na te formy małżeńskiego sadyzmu) chowałam się z córcią i tatą w budynkach Art Inkubatora.
Po pierwsze, kawiarnia.
Miałam fantazję, że przy ciepłej kawie, rozłożeni na kanapie czy w fotelach, spokojnie przejrzymy program i ustalimy - no właśnie! - od czego zacząć. Tak się jednak złożyło, że w miejscu zeszłorocznej kawiarni powstała... księgarnia. A tuż obok - stół obok stołu - miejsce twórczych eksperymentów. Nim więc wstrzyknęłam sobie doustnie dawkę kofeiny, obserwowałam jak powstają inicjały malowane ramieniem maszyny, jak zdalnie sterowany robot nanosi wzory na talerz, jak z kilkudziesięciu plastrów o różnych kształtach wyłania się wazon. To studenckie projekty - pomysły do wcielenia w życie, rozwiązujące pewne problemy czy to z projektowaniem, czy wdrażaniem do produkcji.
pantofelki Kopciuszka,
czyli kruche piękno prosto z bajki
Gdyby ktoś kiedyś miał wyprodukować prawdziwe szklane pantofelki, powierzyłabym to zadanie hucie szkła Julia. Nie mogłam oderwać wzroku tych misternych, hipnotyzujących kieliszków, szklanek, mis, karafek czy wazonów!
iskrzące ciepło
Piecyki
elektryczne w różnych formach zawojowały serca moje i taty. Żeberkowe
albo bardziej oszczędne w formie, z materiałów nieoczywistych albo
standardowych, ale w nieszablonowym ujęciu. Albo i szablonowym, ale z
pazurem czy nutką wyobraźni. Dlaczego akurat elektryczne? Taki był temat
tegorocznego konkursu Terma Design: Ciepło z prądu.
betonowe
panele-heksagony - można było dowolnie układać je na ścianie (uprzednio
montując stelaż, ale przełożenie go nie stanowi większego problemu), a
materiał, z którego zostały wykonane, zapewnia długotrwałe ciepło;
sprawdziliśmy je organoleptycznie - ciepłe, przyjemnie ciepłe, choć z tak chłodnego surowca
Genialny
piecyk elektryczny! W czasach mojego dzieciństwa, kiedy mieszkaliśmy w
kamienicy ogrzewanej piecem węglowym, pokój mój i siostry ogrzewany był
piecem elektrycznym: olbrzymim, przypominającym gabarytami dość głęboką
komodę (świetnie służył do podgrzewania herbaty w kubku ;)), ale...
szpetnym. Kawał blachy, prostokątna bryła w odcieniu brązu i "beżyku".
Kiedy patrzę na ten ze zdjęcia powyżej, oczy mi się iskrzą i uświadamiam
sobie, jak ogromny krok uczyniliśmy jako homo esteticus. (Potem pomyślałam sobie, że gdyby dorobić projektowi główkę owieczki, byłby to idealny piecyk do pokoju dziecięcego!)
podłoga z natury
Jeśli miałabym kiedyś budować dom albo urządzać mieszkanie z myślą o kolejnych pokoleniach (moich dzieciach, wnukach, prawnukach zamieszkujących te cztery kąty), zdecydowanie, bez żadnych oporów postawiłabym na drewnianą podłogę. Bez dwóch zdań. Od dobrych kilkunastu tygodni jestem obrończynią parkietów w facebookowych grupach poświęconych urządzaniu wnętrz: zawsze odradzam montaż paneli, gdy na podłodze jest już parkiet albo gdy pomysł na tę powierzchnię płaską dopiero się rodzi. Drewno - tego szlachetnego materiału naprawdę nic nie zastąpi! Wiem, bo mam doświadczenia i z tym, i z tym. Naszych paneli szczerze nie znoszę - jedne z najtańszych, zamontowane przez poprzednich właścicieli, bieganie na bosaka to jednocześnie zawody z szybkości chłodnięcia stóp (kto po sprincie ma sople zamiast palców, wygrywa). Szwagierka z kolei posiada parkiet - w takim bloku jak nasz, w mieszkaniu z niemal identycznym układem. Chodzenie po jej podłodze? Kto nie doświadczył stąpania po drewnie, ten prawdopodobnie będzie bronił tych nieszczęsnych paneli - bo nie wie, co (s)tracił...
Konkurs Kreacje z natury (relacja marki Barlinek TUTAJ) tylko jeszcze bardziej dobitnie ukazał wielość możliwości i w zasadzie nieskończone piękno drewnianych podłóg. Wystawa pokonkursowa sprawiła, że razem z tatą przystanęliśmy przed podłogami postawionymi do pionu, oko w oko, twarzą w twarz. Śledziliśmy "linie papilarne" drewna, dotykaliśmy gładkiej faktury, uśmiechaliśmy się mimowolnie na widok dopieszczonych desek. Taka podłoga piękna będzie zawsze.
urządzanie domku dla lalek
- Och, Marion! Że też jesteś jeszcze taka maleńka! - wyrwało się z mojej piersi, gdy stanęliśmy przy Little Interior Design by Ceramika Paradyż. Wyobraźcie sobie nowoczesne wnętrza zminiaturyzowane, sprowadzone do rozmiarów domków dla lalek. A dalej: płytki zamienione w magnesy, z pomocą których można udekorować podłogi, ściany... Raj nie tylko dla dziewczynek - rodzice (również ojcowie, niektórzy nawet samotnie!) również oddawali się pasji urządzania wnętrz!
lewitując w kosmosie
Projekt Mars 2030 przeniósł nas w czasie i przestrzeni, zabawa w scenarzystów filmów si-fi połączona z projektowaniem trochę bardziej serio. Wyobraźnia i pragmatyka. Dwie sprzeczności w zderzeniu z jednym tematem-wyzwaniem: stworzyć przestrzeń do życia dla astronautów - jednocześnie bezpieczną, ale i wygodną.
barwny folklor
Tuż obok marsjańskiej przygody i podbijania kosmosu, ze ścian patrzyły na nas kolorowe malunki, prezentowano spódnice łowickie (ciężkie jak diabli, ze sztywnego materiału, który zapewne wpływa na charakterystyczny kształt spódnicy w tańcu) i inspirowane nimi bączki, a także dywany wykorzystujące folklorystyczne wycinanki. Taki nasz Et[n]os.
niewidzialni bohaterowie
...po raz drugi, czyli przedmioty codziennego użytku, które ktoś kiedyś genialnie zaprojektował i które w niezmienionej formie (jako projekt, idea) pozostały do dziś. Czy to bieżnik opony (każde wgłębienie ma nie tylko tworzyć charakterystyczny, unikalny kształt pozwalający odróżniać marki od siebie, ale też - a może przede wszystkim! - wpływać na bezpieczeństwo jazdy), czy wymiary kartki A4 (Dlaczego akurat 210x297 mm? Okazuje się, że ten rozmiar pozwala na zachowanie proporcji przy zmianie skali - stąd też możliwe jest składanie kartek o różnych formatach i uzyskiwanie kolejnych A - od 0 do np. A10), czy ostry, "żarówiasty" pomarańczowy (Pantone 152 - jako kolor na pewno nie występujący w przyrodzie naturalnie, więc wyróżniający się na jej tle nieomal natychmiast - gwarant bezpieczeństwa), czy styropianowe ósemki (ich kształt sprawia, że - w odróżnieniu do styropianowych kulek - po umieszczeniu między nimi przedmiotu do wysyłki, one blokują się pod jego ciężarem - nie pozwalają przez to spaść mu na dno, trzymają bezpiecznie w pudełku, a przy tym ważą naprawdę tyle co nic).
Przedmiot i jego historia.
Kapitalne.
Nierzadko rzucaliśmy z tatą pod nosem: "Wow!"; jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak mądrze wymyślone przedmioty trzymamy w rękach albo korzystamy z nich na co dzień, czasem zupełnie bezrefleksyjnie!
***
Na koniec pozwolę sobie jeszcze na kadry ogólne - bo jak zwykle robię za dużo zdjęć ;):
Ombre... Ach, to ombre... ;)
Świetny patent - kielonek do wina z miejscem na korek - jest jednocześnie zamknięciem butelki i naczyniem, z którego można sączyć trunek!
Faktury, och, faktury! Chyba długo będziemy pod ich wrażeniem.
Bezwzględnie najlepsza. Malwina Konopacka i jej Komplet Mięsny. Uwielbiam!
***
To była wyjątkowa edycja, nie tylko dlatego, że jubileuszowa. To pierwszy całodniowy wyjazd z moją jeszcze niespełnaroczną córką, pewne wyjście ze strefy komfortu, bo jesteś poza domem przez cały dzień, w dodatku niemal cały czas na nogach (i bez wózka!). Dałyśmy radę!
Nie mogę zapomnieć też o spotkaniu z koleżankami blogerkami (Choć przelotnym, to i tak przyjemnym!) - Kasiu, miło było Cię zobaczyć i wymienić spostrzeżenia, Lu - jak cudnie było wreszcie poznać Ciebie i Romkę!, Marysiu - wspaniale było Cię spotkać!... i... niespotkaniach: Kaśka - kiedyś Cię złapię, serio! :P, Monika - widziałam Cię na zdjęciach - piękna jak zawsze!, Paula - zacieram ręce na spotkanie z Tobą kiedyś, Ty pozytywna duszo, Ty!
***
Ręka w górę, kto będzie na ŁDF 2017!
suplement (czyli inne P.S.)
Może design nie zbawi świata, ale na pewno sprawia, że żyje się lepiej. A poprawienie warunków życiowych (czy z punktu widzenia praktycznego, czy estetycznego) wpływa na samopoczucie człowieka, jego stan emocjonalny. Czasem dobrze zaprojektowany przedmiot może skrócić czas wykonywania jakiejś czynności albo sprawić, że będzie ona przyjemnością. Design jest potrzebny! ;)
Betonowe panele-heksagony wpadły w oko :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj rozmawiałam z kuzynką - ma takie samo wrażenie :D (Czy to przypadek? ;D)
UsuńŁeeee, ja Ciebie czytuję, ale na MeetBlogIn nie rozpoznałem! :/ Normalnie jakoś tak mi teraz dziwnie. Musimy się poznać przy jakieś okazji. :D
OdpowiedzUsuńBo mnie na meetblogin nie było ;) Kręciłam się obok, kilka dziewczyn znalazłam w budynku chyba wtedy, kiedy mieliście przerwę ;)
UsuńNo ba, koniecznie! :D
Pojęcie designu ja przekładam na każdy obszar działania, wszędzie gdzie człowiek przyłożył rękę do rzeczy użytkowej i stara się nadać jej osobliwego charakteru. Moim zajęciem jest produkcja opakowań, chociaż wiem, że temat wydaje się nie mieć zbyt wielu punktów wspólnych, lecz w podstawowym założeniu przyświeca nam jeden cel.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) A co Ci się najbardziej podobało?
Usuń