12/15/2016

Drogi Mikołaju... czyli druga pozycja na liście Marcianych prezentów: fotografia

Drogi Mikołaju...

Czy byłam grzeczna? Nie wiem...
W tym roku robiłam dużo zdjęć. W pierwszej połowie stycznia uwieczniałam jak  najwięcej chwil tylko naszej trójki, bo potem, trzynastego dnia pierwszego miesiąca, przyszła na świat nasza córka... Filmiki z Małym Johnem jako jeszcze jedynakiem niech będą dla niego (i nas) pamiątką. A potem? A potem uwieczniałam nasze Maleństwo... I to mniejsze, i większe... oba nasze Maluchy. Relacje między nimi. Najpierw zdystansowanie, potem nieśmiałe czesanie siostry, po czułe uściski, kiedy Marion potrafiła już siedzieć i śmiać się do kogoś, świadomie.
Jednak...
Potrafiłam zirytować męża gwałtownym: "Czekaj! Wezmę aparat!", by uchwycić chwilę, moment (kiedy moje "modele" miały zostać uwiecznione w sytuacji niepozowanej, naturalnej). Potrafiłam godzinami siedzieć przed komputerem, zgrywając zdjęcia, przerabiając je, wybierając te do fotoksiążki, te na blog, te do wywołania, te do kalendarza, te do...
Denerwowałam córkę, wydzierając jej aparat z ręki. Syna rozbawiałam prośbą o uśmiech bez języka na wierzchu (język znikał, ale pojawiały się zabawne miny).
Marudziłam, stresowałam się, psioczyłam na pogodę, brak czasu, na niesprzyjającą aurę.

Gdybyś więc był tak miły... i... może... sprawił mi...

 - blendy (np. TAKIE), bym nie musiała rozkładać zdjęć na kilka dni, a mogła zrobić je w jeden, odbijając światło i przechodząc na jego stronę;

 - sesję fotograficzną, bym nie musiała marudzić mężowi, że matki na zdjęciach nie ma, że po latach będzie duchem na uwidocznionych wspomnieniach dzieci, że wnuki będą pytać: "A jak wyglądała babcia, kiedy byliście mali?". By nie musiał z miną męczennika brać aparatu do ręki i robić mi zdjęć - i kolejnego, i następnego, i jeszcze... Byśmy dostali pamiątkę: portrety całej naszej czwórki, najlepiej uwiecznionych w domu, podczas codziennych zajęć;

 - kurs fotografii, bym wreszcie została profesjonalistą, a nie profesjonalnym amatorem. Bym pasję przekuła - kto wie? - w zawód. 

A jeśli uznasz mnie za grzeczną...

 -  Instax mini 8 (w kolorze lemoniady albo błękitnego nieba) - bo mama też lubi zabawki... Zwłaszcza te produkujące na szybko zdjęcia... Mieć je w dłoni od razu - to w dobie wirtualnych fotografii rarytas!




uściski ślę,

Twoja M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz