Kiedy myślimy o remoncie łazienki, zwykle jawi nam się przed oczami niezbyt sympatyczny obraz: skute kafelki, pył i kurz wzbite w powietrze i osiadające na każdej możliwej powierzchni (i w całym domu, oczywiście), ubikacja i wanna (tudzież prysznic) wyłączone z użytku - płacz i zgrzytanie zębów, cytując klasyków. Dodatkowo koszt: w granicach 15-20 tysięcy złotych, jak kalkulujemy jeszcze na wstępie. Nieciekawie, co?
A tu proszę. Przeprowadziliśmy z mężem generalny remont łazienki za - uwaga! - tysiąc złotych! (Dokładny kosztorys znajdziecie w dalszej części wpisu.) Co ważne - a dzięki czemu zaoszczędziliśmy pieniądze: wszystkie prace robiliśmy sami, a glazury nie wymienialiśmy, a pomalowaliśmy ją (co opisywałam dokładnie TUTAJ). Nie obyło się bez wpadek i sytuacji podbramkowych (jak podczas malowania kaloryfera, co opisywałam TUTAJ), ale summa summarum jesteśmy zadowoleni z efektu, a łazienka zyskała prawdziwie nowe oblicze!
Więcej: gdyby nie konieczność wymiany nieestetycznej obudowy oświetlenia, którą pozostawili po sobie poprzedni właściciele (marudziłam na jej temat TUTAJ) czy kupna nowej umywalki (stara dostała młotkiem - to podłamało biedaczkę), koszt remontu byłby jeszcze niższy - pomniejszony o ok. 430 złotych!
Wróćmy jednak do początku opowieści, tj. znienawidzonej głębi oceanu, jak można było eufemistycznie nazwać naszą łazienkę przed remontem. Pomieszczenie w pełnej krasie wraz z planem działań publikowałam TUTAJ, poniżej przedstawiam skrótową ideę zmian:
Większość ścian w łazience pokryłam białą farbą - niestety, musiałam nanieść aż 5 lub 6 warstw, by przykryć ciemny turkus! Odbiło się to na poniesionych kosztach - musieliśmy wydać 128 złotych na dodatkowe wiadro białej farby renowacyjnej V33. Dół (wysokość dwóch rzędów płytek) pomalowałam na czarno - tutaj wystarczyły już dwie warstwy, jak deklarował producent. Dzięki temu zabiegowi łazienka nabrała charakteru, nie była cała w bieli - nudna i trochę nijaka (biel jest wyśmienitym tłem, wspaniale rozjaśnia, ale potrzebuje towarzysza). Dodatkowo czerń mogłam przemycić też w dodatkach, a klasyczne połączenie czerni i bieli wyśmienicie znalazło dopełnienie w postaci wykładziny PCV - wzór Sigma Cubes zwyczajnie skradł moje serce!
Od początku chciałam, by na ścianie naprzeciwko lustra zawisły obrazy. Na początku myślałam o jednym, w efekcie stanęło na dwóch: kolażu od Offline Collage (wspominałam o tych pracach we wspomnieniach z Targów Formy przy ŁDF 2016: TUTAJ) oraz obrazie Pabla Picassa "Panny z Awinion" (TUTAJ), który dojrzałam na stronie foteks.pl. Przeurocze są jeszcze śpiące dzieci autorstwa Stanisława Wyspiańskiego czy "Poranna gwiazda" Alfonsa Muchy. Wszystkie reprodukcje do nabycia (możesz wybrać rozmiar, format, wydruk na płótnie lub obraz oprawiony w ramę) znajdziecie TUTAJ. Ja zdecydowałam się na wersję oprawioną - podobała mi się czarna rama, która osadzała pracę Picassa w mojej biało-czarnej łazience. Co do samego obrazu: jak tylko go dostrzegłam, stwierdziłam z uśmiechem chochlika, że będzie idealny. Panny wyglądają bowiem, jak gdyby dopiero co wyszły z kąpieli - zerkają niepewnie i nieco gniewnie w kierunku nas, podglądaczy.
Jeszcze przed powieszeniem obrazu na ścianie:
Najważniejszym etapem metamorfozy łazienki było pomalowanie ścian oraz nałożenie wykładziny. Dlaczego nie zdecydowałam się na malowanie również podłogi? Po pierwsze, spotkałam się z opiniami, że farba renowacyjna na tego typu powierzchni nie trzyma się aż tak dobrze, jak na ścianie. Po drugie, kolor byłby wyrównany, jednorodny, czyli... nudny - a ja chciałam nieco ożywić przestrzeń, urozmaicić. Stanęło więc na wykładzinie. Gdy po raz pierwszy wspomniałam o pomyśle mężowi, zmarszczył nos - przed oczami stanęła mu widać wizja dawnych wykładzin - rozwiązanie tanie, ale i tandetne. Szczęśliwie dzisiaj wybór jest większy i można wybrać coś, co naprawdę się nam spodoba i nie będzie wyglądało jak relikt przeszłości.
Pomalowanie ścian kosztowało nas 320 złotych i 48 groszy - to był koszt tylko farb, wałki, pędzle czy korytka miałam już w domu. Gdyby glazura w łazience była jaśniejsza, koszt byłby jeszcze niższy - za dodatkowe wiadro białej farby musieliśmy dopłacić 128 złotych.
Za wykładzinę zapłaciliśmy 130 złotych 87 groszy (z wliczonymi kosztami wysyłki, zamawiałam bowiem przez Internet) - zamówiliśmy nieco więcej wykładziny, by w razie czego mieć z czego wycinać odpowiadający nam kształt. Koszt za metr to 25,90. Do położenia wykładziny potrzebowaliśmy specjalny klej - kupiliśmy niewielkie opakowanie w Castoramie, za które daliśmy niecałe 25 złotych. Nie użyliśmy całego kleju.
Ściany i podłoga zrobiły efekt. I gdyby reszta była w porządku, na tym etapie moglibyśmy poprzestać. Niestety, łazienka wymagała dodatkowych zmian, a przez to i nakładów finansowych...
Nim zaczęliśmy malowanie, musieliśmy uzupełnić braki w glazurze. Ekipa przysłana przez naszą spółdzielnię mieszkaniową wymieniała pion kanalizacyjny - po ich pracy mieliśmy w okolicach ubikacji wybite dwie dziury. Część "oryginalnych" płytek znaleźliśmy w komórce, ale w jednym miejscu trzeba było załatać dziurę zamiennikiem. Przed pomalowaniem wyglądało to doprawdy uroczo:
Na szczęście farba przykryła niedoróbki i dzisiaj (gdyby nie ten wpis i mój "come out" ;)) nikt nie domyśliłby się, co się pod nią kryło.
Zdemontowałam również rurkę na zasłonkę prysznicową oraz uchwyt na prysznic, z którego zresztą nigdy nie korzystaliśmy (a który był zamontowany na wysokości - uwaga! - naszego pasa - sprytnie, co?). Pozostały dziury, które należało uzupełnić przed malowaniem. Do tego celu użyłam Flügger Easy Filler - kapitalnej masy, która jest już gotowa do nałożenia i zasycha w przeciągu 20 minut. Nakładanie jej było bardzo proste, trzeba było jedynie poćwiczyć sprawność. Zapach kojarzył mi się z "grzybowym" aromatem transparentnych taśm klejących.
Powyżej zaszpachlowane dziury po starym uchwycie na papier toaletowy. Po wyschnięciu masy starłam nadmiar papierem ściernym, by wyrównać powierzchnię.
Poniżej zaszpachlowane dziury po malowaniu farbą. Jeszcze widoczne, ale znikły pod kolejnymi warstwami. Dziś nie ma po nich śladu.
Zaszpachlowałam również dziury po uchwytach szafek. W tym przypadku metamorfoza była bardzo szybka i nic nie kosztowała. Stare uchwyty (plastikowe i srebrne) zdemontowałam, a na ich miejsce przykręciłam minimalistyczne metalowe gałki, które kiedyś należały do trzydrzwiowej szafy z Ikei (o zmianie gałek szafy pisałam TUTAJ), a obecnie leżakowały na dnie szuflady. Potrzebowałam trzech i idealnie tyle miałam - ha! Dzięki temu zaoszczędziliśmy na szafkach, które chciałam zmienić, bo nie umiałam na nie patrzeć. Tak drobna zmiana - wymiana uchwytów - sprawiła, że meble zaczęły jakoś wyglądać, już nie straszyły mnie swoim wyglądem. Jak niewiele czasem potrzeba!
poniżej łazienka po pomalowaniu i nałożeniu wykładziny
czyli stan surowy, bez dodatków:
Rozjaśniło się, prawda? Śmiałam się, że kiedy pomalowałam trzema warstwami jedną ze ścian (tę naprzeciwko lustra), wydawało mi się, że ktoś zaświecił tam dodatkową lampkę - odwracałam się mimowolnie, sprawdzając, co tak świeci. A co było źródłem światła? Ściana! Pomalowana na biało, odbijała światło, taki efekt księżyca - też wydaje nam się, że świeci, a on tylko odbija światło słoneczne!
Ściany jednak stały się puste. Wcześniej nie przeszkadzał mi brak obrazów, naklejek czy organizerów. Ciemny turkus sprawiał, że ściany w zasadzie tonęły w ciemności - a każdy dodatkowy "bibelot" na nich umieszczony potęgowałby uczucie nadmiaru, nieporządku. W nowej wersji łazienki potrzebowałam jednak jakiegoś akcentu. Albo kilku.
I tak ścianę przyległą do wanny pokropiłam czarnymi naklejkami - nie za dużo, by nie przesadzić, a nieregularnie, jak gdyby z przypadku, by uzyskać jak najbardziej naturalny efekt.
Fragment obok ubikacji - miejsca posiedzeń zarządu, jak je nazywam (w dzieciństwie lubiłam określenie "tron" ;)) - urozmaiciłam... prasówką. U mojej imienniczki z Domku przy lesie zamówiłam cudny organizer na gazety - wybrałam czarny, by wyróżniał się na tle ściany, a jednocześnie pasował do innych elementów w tym kolorze. Teraz, ilekroć fizjologia przytrzyma mnie w łazience na dłużej, nie będą to minuty stracone: nadrabiam artykuły, inspiruję się i szukam nowych pomysłów! ;)
Jeszcze przed powieszeniem obrazu na ścianie:
Najważniejszym etapem metamorfozy łazienki było pomalowanie ścian oraz nałożenie wykładziny. Dlaczego nie zdecydowałam się na malowanie również podłogi? Po pierwsze, spotkałam się z opiniami, że farba renowacyjna na tego typu powierzchni nie trzyma się aż tak dobrze, jak na ścianie. Po drugie, kolor byłby wyrównany, jednorodny, czyli... nudny - a ja chciałam nieco ożywić przestrzeń, urozmaicić. Stanęło więc na wykładzinie. Gdy po raz pierwszy wspomniałam o pomyśle mężowi, zmarszczył nos - przed oczami stanęła mu widać wizja dawnych wykładzin - rozwiązanie tanie, ale i tandetne. Szczęśliwie dzisiaj wybór jest większy i można wybrać coś, co naprawdę się nam spodoba i nie będzie wyglądało jak relikt przeszłości.
Pomalowanie ścian kosztowało nas 320 złotych i 48 groszy - to był koszt tylko farb, wałki, pędzle czy korytka miałam już w domu. Gdyby glazura w łazience była jaśniejsza, koszt byłby jeszcze niższy - za dodatkowe wiadro białej farby musieliśmy dopłacić 128 złotych.
Za wykładzinę zapłaciliśmy 130 złotych 87 groszy (z wliczonymi kosztami wysyłki, zamawiałam bowiem przez Internet) - zamówiliśmy nieco więcej wykładziny, by w razie czego mieć z czego wycinać odpowiadający nam kształt. Koszt za metr to 25,90. Do położenia wykładziny potrzebowaliśmy specjalny klej - kupiliśmy niewielkie opakowanie w Castoramie, za które daliśmy niecałe 25 złotych. Nie użyliśmy całego kleju.
Ściany i podłoga zrobiły efekt. I gdyby reszta była w porządku, na tym etapie moglibyśmy poprzestać. Niestety, łazienka wymagała dodatkowych zmian, a przez to i nakładów finansowych...
Nim zaczęliśmy malowanie, musieliśmy uzupełnić braki w glazurze. Ekipa przysłana przez naszą spółdzielnię mieszkaniową wymieniała pion kanalizacyjny - po ich pracy mieliśmy w okolicach ubikacji wybite dwie dziury. Część "oryginalnych" płytek znaleźliśmy w komórce, ale w jednym miejscu trzeba było załatać dziurę zamiennikiem. Przed pomalowaniem wyglądało to doprawdy uroczo:
Zdemontowałam również rurkę na zasłonkę prysznicową oraz uchwyt na prysznic, z którego zresztą nigdy nie korzystaliśmy (a który był zamontowany na wysokości - uwaga! - naszego pasa - sprytnie, co?). Pozostały dziury, które należało uzupełnić przed malowaniem. Do tego celu użyłam Flügger Easy Filler - kapitalnej masy, która jest już gotowa do nałożenia i zasycha w przeciągu 20 minut. Nakładanie jej było bardzo proste, trzeba było jedynie poćwiczyć sprawność. Zapach kojarzył mi się z "grzybowym" aromatem transparentnych taśm klejących.
Powyżej zaszpachlowane dziury po starym uchwycie na papier toaletowy. Po wyschnięciu masy starłam nadmiar papierem ściernym, by wyrównać powierzchnię.
Poniżej zaszpachlowane dziury po malowaniu farbą. Jeszcze widoczne, ale znikły pod kolejnymi warstwami. Dziś nie ma po nich śladu.
Konieczne było również wyrównanie sufitu w miejscu rur. Nasz blok jest wysoki (18 pięter) i rusza się, przez co regularnie obserwujemy pękanie tynku w miejscach problematycznych łączeń, np. przy rurach. Ten straszył mnie czasami, kiedy nagle odpadał i rozbijał się o szafkę. Mam nadzieję, że w obecnej formie wytrzyma dłuższy czas. (Rury, oczywiście, są obecnie czarne.)
Z dodatkowych wydatków... Musieliśmy kupić nowe gniazdka. Stare były pożółkłe, nie pasowały... Próbowałam je jakoś "podrasować", ale wyszło gorzej niż źle (jak widać na załączony poniżej obrazku, DIY nie zawsze się udaje ;)). Kupiliśmy w efekcie najtańsze, białe kontakty. Niby nic, a jaka różnica!
Jedną z poważniejszych prac była wymiana obudowy oświetlenia. Wcześniej była to obudowa ze styropianu, z widocznymi metalowymi profilami - ewidentnie niedoróbka oczekująca na położenie gładzi. Gładzi jednak nie można było położyć, bo musiał być dostęp do rur z gazem, które obudowa - jak sądzę - miała ukryć. Myśleliśmy o jej demontażu, ale - niestety - poprzedni właściciele nie przewidzieli takiego scenariusza, wobec czego zabudowali łazienkę glazurą po sam sufit, ale... omijając przestrzeń pod obudową. Ze ścianami w tym miejscu nie zrobiono NIC od czasu oddania bloku do użytku w latach 70. ubiegłego wieku!
Byłam stanowcza: konieczna jest nowa obudowa, otwierana, by w razie kontroli był dostęp do rur. Materiał? Sklejka. Ostatnio wraca do łask, a na widok słojów na mojej twarzy pojawiał się głupkowaty uśmiech surykatki, która wydrążyła kolejny tunel z rzędu. Pierwotnie chciałam też zrobić szafkę ze sklejki, która pomieściłaby wszystkie nasze łazienkowe przedmioty (detergenty, ręczniki, kosmetyki... wszystko), więc projekt byłby spójny. W efekcie szafka nigdy nie powstała, ale obudowa... a i owszem.
Całą obudowę mój mąż wykonał sam, wcześniej obejrzał kilka filmików na YouTube (sic!). Nie obyło się bez kilku wpadek - efekt "pierwszego razu" - gdy nigdy czegoś nie robiłeś i nie wiesz, co może pójść nie tak (a może wiele...), ale koniec końców udało się przybliżyć do wizji, jaką miałam w głowie.
CAŁOŚCIOWY KOSZTORYS metamorfozy naszej łazienki:
szpachla (do wypełnienia dziur po np. drążku na zasłonkę prysznicową) - 28,03 zł
25,81 Flügger Easy Filler
2,22 szpachelka
ŚCIANY
koszt farb: 320,48 zł
31,82 Flügger Flutex 10
65,98 Farba renowacyjna V33 Kuchnia i meble kuchenne
94,68 V33 Renowacja Płytki ceramiczne Łazienka & Kuchnia
128,- V33 Renowacja Płytki ceramiczne Łazienka & Kuchnia
25,81 Flügger Easy Filler
2,22 szpachelka
ŚCIANY
koszt farb: 320,48 zł
31,82 Flügger Flutex 10
65,98 Farba renowacyjna V33 Kuchnia i meble kuchenne
94,68 V33 Renowacja Płytki ceramiczne Łazienka & Kuchnia
128,- V33 Renowacja Płytki ceramiczne Łazienka & Kuchnia
pędzle, korytko i wałki miałam już w domu
kaloryfer - malowanie - 26,52 zł (plus spray został, można go wykorzystać do czegoś innego; pędzel również jeszcze nam posłuży)
4,56 specjalny pędzel do malowania kaloryferów (wygięty)
21,96 czarna farba w spray'u
SUFIT - obudowa ze sklejki (w miejsce styropianowej)
kaloryfer - malowanie - 26,52 zł (plus spray został, można go wykorzystać do czegoś innego; pędzel również jeszcze nam posłuży)
4,56 specjalny pędzel do malowania kaloryferów (wygięty)
21,96 czarna farba w spray'u
SUFIT - obudowa ze sklejki (w miejsce styropianowej)
koszt materiałów: 296,13 zł
37,01 sklejka liściasta (0,56 m i 0,623 m x 31,29)
76,48 sklejka liściasta 1 szt.
9,- cięcie drewna w Castoramie
13,15,- nakrętki i śruby
13,96,- gałki (do otwierania z jednej strony)
137,59 profile, wkręty, zamki, łączniki
6,50 profil
2,44 listwa
PODŁOGA - 155,85 zł
37,01 sklejka liściasta (0,56 m i 0,623 m x 31,29)
76,48 sklejka liściasta 1 szt.
9,- cięcie drewna w Castoramie
13,15,- nakrętki i śruby
13,96,- gałki (do otwierania z jednej strony)
137,59 profile, wkręty, zamki, łączniki
6,50 profil
2,44 listwa
PODŁOGA - 155,85 zł
130,87 - wykładzina PCV, docięta na wymiar (z nadwyżką - nie wycinali nieregularnych kształtów - zrobiliśmy to sami w domu), razem z kosztami wysyłki (zamawiałam przez allegro)
24,98 - klej do wykładzin PCV (zostało nam jeszcze; nie nakładaliśmy na całą podłogę)
dodatkowe koszty - 236,33 zł
134,- umywalka
24,49 silikon
21,90 gniazdka
9,96 zaprawa klejąca do glazury
14,25 glazura 30x60
11,98 wiertło
10,98 wiertło
8,77 wkładka topikowa
RAZEM: 1063,34
Do tego kupiliśmy jeszcze czarną ramkę w Ikei (14,99) i czarny "barek", który u nas służy za szafeczkę (199,-) - koszt wizyty w szwedzkiej sieciówce: 213,99. Miałam jednak bon rabatowy po oddaniu wycofywanej bramki zabezpieczającej, dzięki czemu rachunek zmniejszył się o 129 złotych.
Organizer na gazety od Marty kosztował 55 złotych, 70,- razem z przesyłką.
Kupiłam jeszcze pięć koszyków materiałowych do przechowywania kosmetyków - zapłaciłam za nie 140,25 złotych.
Łączny koszt elementów dekoracyjnych: 295,24 złotych, co daje łączny koszt metamorfozy: 1358,58 złotych.
134,- umywalka
24,49 silikon
21,90 gniazdka
9,96 zaprawa klejąca do glazury
14,25 glazura 30x60
11,98 wiertło
10,98 wiertło
8,77 wkładka topikowa
RAZEM: 1063,34
Do tego kupiliśmy jeszcze czarną ramkę w Ikei (14,99) i czarny "barek", który u nas służy za szafeczkę (199,-) - koszt wizyty w szwedzkiej sieciówce: 213,99. Miałam jednak bon rabatowy po oddaniu wycofywanej bramki zabezpieczającej, dzięki czemu rachunek zmniejszył się o 129 złotych.
Organizer na gazety od Marty kosztował 55 złotych, 70,- razem z przesyłką.
Kupiłam jeszcze pięć koszyków materiałowych do przechowywania kosmetyków - zapłaciłam za nie 140,25 złotych.
Łączny koszt elementów dekoracyjnych: 295,24 złotych, co daje łączny koszt metamorfozy: 1358,58 złotych.
I jak Wam się podoba? :)
(że zapytam po Szekspirowsku)
poprzednio w projekcie "ŁAZIENKA":
Świetnie wyszło. Podłoga i czarne rury the best:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńTeż mi się bardzo, bardzo podobają! :D
:*
No wyszło rewelacyjnie!!! Te czarne rury ładnie komponują się na tle ściany. Podłoga boska <3
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! :D
UsuńHeheh, a pamiętam, jak ciocia proponowała, bym przemalowała rury na biało, bo czarne nie będą dobrze wyglądać... A ja się uparłam, że chcę "industrial" - podkreślić je właśnie...
Czytam teraz komentarze i tym bardziej się cieszę, że postawiłam na swoim! :D
Dzięki, dzięki, dzięki! :* :)
Łazienka, że ho ho! :))
OdpowiedzUsuńHahah, exactly :D
UsuńSuper przemiana :-) bardzo podobają mi się czarne rury na białym tle i kolarz jako dekoracja. Trzymałam za was kciuki, bo wiem że czekało was duże wyzwanie, ale jest świetnie, gratuluję :-) :-)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję! :>
UsuńOj, to prawda... Pracy było sporo, rozkminek też... Ale jestem z nas dumna, że daliśmy radę i nie odpuściliśmy :) Satysfakcja z gotowej łazienki jest tym większa!
Ściskam! :*
o matko teraz widzę jakiego byka zrobiłam, kolaż oczywiście :-) to jest przestroga, żeby dzień zaczynać od kawy, a dopiero potem blogowanie.
UsuńHaha, nawet nie zauważyłam xD Dla mnie ta sama nauka - kawa i człowiek jest bardziej uważny ;D
UsuńUściski!
Wspaniała przemiana! Podziwiam Twoją wyobraźnię i zapał do pracy. Wykładzina przepiękna!
OdpowiedzUsuńAleż dodajecie skrzydeł! Dziękuję! :>
Usuń(Chyba się zarumieniłam...)
Pozdrawiam ciepło!
Oł jeee! Dokładnie tak :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się . Harmonijna kolorystyka którą bardzo lubię i sama mam w łazience :)
Najbardziej urzekła mnie wykładzina PCV - jest rozkoszna - dodaję tą inspirację do ulubionych.
Metamorfoza bardzo udana.
Brawo Ty! :)
Brawo ja! :D
UsuńHeh, dzięki, dzięki wielkie! :D
Nawet nie wiesz, jak się cieszę...
Dziękuję serdecznie! :D
Czuję się teraz mega pozytywnie! ;)
JEst suuuper! Ja stoję przed takim samym wyzwaniem - mieszkanie kupione pod wynajem, trzeba je "podrasować". Łazienka będzie miała takie same jak u Ciebie kolory :) Nie umiem nigdzie znaleźć czarnej v33 - gdzie ją kupiłaś?
OdpowiedzUsuńAle fajnie! :D Trzymam kciuki! (Koniecznie pochwal się efektem "po"! :D)
UsuńTeż nie znaleźliśmy czarnej co płytek ceramicznych - kupiliśmy w Castoramie czarną V33 Kuchnia i meble kuchenne i to właśnie nią pomalowaliśmy dolne kafle. Stwierdziłam, że skoro za blisko wody nie będzie, to da radę ;)
Czy to mieszkanie w Chorzowie na os. IRYS bo mam podobną łazienkę. Jak mi się znudzi podłoga to tą samą wykładzinę dam i będę dokładnie tak samo kaloryfer i rury na czarno przemalowywać. Super wyszło :-)
OdpowiedzUsuńKatowice, Tysiąclecie ;)
UsuńAleż mi miło :> To chyba najlepszy komplement... Dzięki! :)
Mała zmiana - duży efekt ;) Też zastanawiam się nad farbą do płytek. Czy z perspektywy użytkowania sprawdza się pod względem ścieralności i odporności na zabrudzenia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Używamy już... trzeci miesiąc? i jest ok :) Jeśli chodzi o brudzenie się płytek - widać zacieki z wody na czarnych płytkach, na białych tylko te bardziej brudne ślady - ale bez problemów przecieram nawilżoną ściereczką i schodzi :) (detergentów producent nie poleca do czyszczenia tych powierzchni). Za rok będę pewnie mogła powiedzieć więcej, ale na ten moment jestem super zadowolona :) O farbie V33 po "latach" pisała swego czasu Kasia - tylko że ona malowała meble kuchenne (choć kafelki też): http://www.conchitahome.pl/2017/05/wygladaja-malowane-szafki-kuchenne-glazura-roku-uzytkowania.html.
UsuńŚciskam! :)
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona efektem metamorfozy! Moja kolorystyka i styl, wyszło pięknie :-). Niedługo czeka mnie to samo w kupionym mieszkaniu i mam pytanie - jak sprawdza się wykładzina PCV na podłodze w łazience? Nie odkleja się, nie podcieka wodą? Marzy mi się wzór w szachownicę i wykładzina PCV byłaby chyba najlepsza. Jeśli można, to proszę o nazwę sprzedawcy na Allegro :-).
Pozdrawiam serdecznie,
Zuzanna
Hej! Wielkie dzięki za ciepłe słowa! :)
UsuńWykładzina sprawdza się wyśmienicie :) Podkleiliśmy ją dokładnie przy krawędziach i zrobiliśmy "szachownicę" z kleju na reszcie podłogi, ale można w ogóle całą podłogę wysmarować (jak zalecają na filmikach pokazujących montaż wykładziny) i wtedy w ogóle byłoby chyba najbezpieczniej, tak myślę :) Ale mimo iż tak nie zrobiliśmy, i tak nie jest źle. Dodatkowo nie mamy zamontowanych listew przy ścianie (śliczne przy wykończeniu i też zapewne rozwiązujące ewentualny problem podciekania), a daje radę :)
Wykładzinę kupowaliśmy tutaj: https://archiwum.allegro.pl/oferta/wykladzina-pcv-sigma-3d-szer-2m-cube-it-cubes-i6454736997.html - sprzedawca często odnawia tę aukcję, a i inne wzory posiada :) Trochę problematyczne może być obliczenie, ile dokładnie ma się im zapłacić, ale przynajmniej płaci się za tyle, ile się potrzebuje ;)
Uściski i powodzenia!
Serdecznie dziękuję za odpowiedź, rady i namiar na sprzedawcę :-)! W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak wymierzać i kupować. Jutro odbieramy klucze do mieszkania, już nie mogę się doczekać efektów zmian, mam nadzieję, że wyjdzie równie dobrze jak u Ciebie!
UsuńDziękuję raz jeszcze i pozdrawiam ciepło :-)!
Zuzanna
Nie ma sprawy, cieszę się, że mogłam pomóc! :)
UsuńTrzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie!
Rewelacyjnie to wygląda! Szukałam inspiracji i trafiłam na Twój blog😊 też mam zamiar położyć w łazience taka wykładzinę. Stąd moje pytanie - czy zagłębienia w fugach pod wykładziną nie odznaczają się jakoś widocznie? Trapi mnie ta kwestia. Będę wdzięczna za odpowiedź 😉 pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :D
UsuńNie, zagłębienia w fugach nie są specjalnie widoczne :) Ogólnie sama wykładzina jest tłoczona, tj. ma takie wgłębienia w różnych miejscach (fakturę), więc nie widać mocno tego, co pod nią. Za to - o dziwo - z wykładziną na płytkach czuję wyraźniej, że te są nierówno położone. Interesujące ;)
Pozdrawiam ciepło!
Jestem z ciebie dumna! <3 A ta wykładzina PCV marzy mi się do kuchni i łazienki, ale wciaż mam opory przed "inwestowaniem" w wynajęte
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za ciepłe słowa :>
UsuńHeh, rozumiem Cię ;) Ale jakby co wykładzina tańsza od płytek ;)
Uściski!
A ja mam takie pytanie, jak się sprawdziła wykładzina pcv, po takim czasie użytkowania?
OdpowiedzUsuńteż sobie taką położyłam, ale niezabezpieczyłam brzegów silikonem i chyba pod spodem zrobiło sienieciekawie :(
Dziś jadę po nową i zamierzam starą wymienić :)
Czy jakoś zabezpieczaliscie swoją przed przedostwaniem sie wody pod? no i najwazniejsze... jak wyciąć równy otwór pod kibelek ;)?
Będę mega wdzięczna za podpowiedzi :)
Cześć!
UsuńMyśmy też nie zabezpieczyli brzegów silikonem (chciałam kupić listwy, ale... ekhm, nie kupiliśmy ostatecznie - życie ;)), za to na brzegi nałożyliśmy dużo kleju i przez te dwa lata nigdzie nam się nie odkleiło ani nie ruszyło, więc jesteśmy zadowoleni. Mimo np. skapywania wody z wanny czy umywalki (dzieci 😅) nic się nie działo pod spodem wykładziny. Na filmikach na YouTube polecali kłaść klej w ogóle na całość wykładziny, myśmy mocno posmarowali brzegi, a wewnątrz robili takie linie przecinające się - co by względnie całość była poklejona, ale nie że każdy milimetr ;) ale brzegi tak - dokładnie wszędzie. Może to nas uratowało?
Co do kibelka i równego przycięcia - myśmy kibelek odbezpieczyli na czas kładzenia wykładziny - czyli stanął na niej - bez przycinania 😅.
Pozdrawiam i trzymam kciuki!
BTW, zbieram się do napisania o naszych przemyśleniach dwa lata po remoncie, także niebawem - mam nadzieję - taki wpis się pojawi!
Super!
OdpowiedzUsuńdziękuję za cenne info :)
jadę zaraz zamówić coś z imitacji betonu, tej poprezdniej nie kleiłam w ogóle... tym razem przykleję jak radzisz ;)
na szczęście starą zdejmę i odrysuję od nowej jak szablon :)
Czekam zatem na wnioski poremontowe - tego zawsze brakuje po prezprowdzonych metamorfozach - a dwa lata to juz coś ;)
Pozdrawiam ciepło!