Wakacje w domku dla lalek wybrzmiewają ciszą. Po wszelkich aktywnościach pozostało jedynie echo, odbijające się głucho od ścian, nasłuchującego samego siebie, bawiące się ze sobą w berka.
W połowie lipca mysi mieszkańcy domku wybrali się na wakacje. Pozazdrościli Muminkowi sznurkowej drabinki - powstała więc z patyczków po lodach i włóczki zpagetti. Potem, o poranku, myszki wysunęły za okno walizki, plecaki, i podekscytowane zbliżającą się przygodą, wyruszyły w drogę.
Przyjemnych wakacji, wąsaci przyjaciele!
Mój mąż śmiał się, że jestem dewastatorem parków miejskich. Dlaczego? Bo kiedy nikt nie patrzył, bezczelnie wyrwałam sadzonkę małego dębu. Trafiłam na roślinkę i żołędzia, który dał jej życie - rozczulił mnie ten widok. Dąbek zasadziłam (na razie) w doniczce, osłonką dla niej jest emaliowany kubek z... Willą Śmiesznotką. To dla mnie jedna z piękniejszych metafor radosnego, kreatywnego dzieciństwa!
inne wpisy z cyklu "domek dla lalek" znajdziesz, klikając w grafikę poniżej:
Dąb wyrastający z żołędzia robi wrażenie. Faktycznie, świetna metafora, ale może nawet nie dzieciństwa, a samego życia. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację... :>
UsuńDzięki!
Marta, lubię tę serię. Rozwijaj ją.
OdpowiedzUsuńRozkaz, Kasiu! :D
Usuń(Może wreszcie zmotywuje mnie to do publikacji wpisu o... budowie tego domku! Bo zdjęcia czekają już od dobrych kilku miesięcy!)