Świat w naszej części globu żałuje chyba zbliżającego się końca wakacji - jak inaczej wyjaśnić deszcz (czasem wręcz nawałnice)?
Mały John wyjechał dzisiaj na wieś ze swoją chrzestną, do dziadka, a ja chciałam podrzucić pomysł na wspólną aktywność z dzieckiem w trakcie nieciekawej pogody. I choć przez najbliższe dni to nie ja będę synkowi zajmować czas, to jednak robienie lalek z drewnianych łyżek uratowało pewne chłodne popołudnie w lipcu br.
Moją inspiracją była niezastąpiona Elisabeth Dunker, którą możecie znać z Fine Little Day - uwielbiam nie tylko jej prace dostępne w sprzedaży, ale (może przede wszystkim) te, którymi dzieli się na swoim blogu czy w książce. Malowane drewniane łyżki OCZAROWAŁY mnie. (Caps Lock był konieczny w tej sytuacji.) Wystarczy tak niewiele, by wyczarować coś magicznego!
fot. Elisabeth Dunker, Fine Little Day blog (źródło TUTAJ)
Gdy więc zastanawiałam się, co kreatywnego zrobić z dzieckiem (co jednocześnie przydałoby się uczniowi - ale o tym przeczytacie niebawem w pewnym kreatywnym miejscu), obraz pomalowanych łyżek znów pojawił się w głowie.
Ozdobiliśmy 3 łyżki, tematycznie - zdecydowaliśmy się wystawić "Czerwonego Kapturka":
Co będzie potrzebne do wykonania domowych kukiełek?
- drewniana łyżka (albo stara, w podarku od babci czy mamy, albo nowa - można taką kupić za ok. 3 złote w zwykłym hipermarkecie)
- farby, flamastry
- skrawki materiału, filcu, wstążki, tasiemki itp.
- klej
wersja podstawowa (jak u Elisabeth): Łyżkę wystarczy pomalować wedle uznania - dorobić oczy, usta, nos, włosy, ewentualnie wymalować odzienie. (Poniżej Mały John maluje futerko wilka.)
wersja rozszerzona: pomalowaną kukiełkę można ozdobić uszami z filcu (wystarczy wyciąć odpowiedni skrawek i przykleić go do łyżki), a ubranie stworzyć ze skrawków materiału przywiązanych do łyżki za pomocą sznurka czy wstążki. Można też wykorzystać innego rodzaju materiały: papilotki na muffinki mogłyby być zarówno ozdobną kryzą wysoko postawionego urzędnika czy hrabiny albo... czepkiem babci Czerwonego Kapturka! ;)
...potem wystarczy stworzyć odpowiednią scenografię (Pokusiłam się o taką w plenerze, przez co przekłamuję temat wpisu: co robić w niepogodę, ale domowa scena może być równie - jeśli nie bardziej - klimatyczna - np. dwa krzesła, na nich rozwieszony koc albo koronkowa serweta i mamy gotowy własny teatr!) i można zacząć zabawę!
PS. Kukiełki można wykorzystywać w innych "przedstawieniach", wcielać w różne role: dla przykładu, nasz Czerwony Kapturek po zmianie ubranka i dodaniu dwóch czerwonych warkoczy (uplecionych czy to z włóczki, czy z wełny czesankowej) mógłby być Anią z Zielonego Wzgórza, a babcia... Marylą!
Kukiełki wyszły świetnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! :D
UsuńO, jakie śliczne łyżki, tzn. kukiełki :-)
OdpowiedzUsuńHeh, dziękujemy serdecznie! ;D
UsuńA jaka fajna zabawa w trakcie! ;)
Wilk jest mistrzowski :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie J.
Dziękuję w imieniu swoim i syna! :D Chyba nie widać tego na zdjęciu, ale miał nawet takie biało-szarawe "mazy" na futrze - Johnek świetnie go pomalował, ucieszy się ;)
UsuńUściski!