1/07/2018

Czy robisz postanowienia noworoczne?

Ja kilka lat temu przestałam. To zwykle wiązało się ze snuciem wielkich planów - całorocznych celów w postaci ogólnych haseł, które nic a nic nie przybliżały do odpowiedzi na pytanie JAK je zrealizować, co zdecydowanie komplikowało kwestię KIEDY. Np. wyjechać na wakacje do Egiptu. Albo napisać książkę. Lub zrobić ilustracje do projektu. Brzmi pięknie, cel jest, ale... brakuje punktów pośrednich. Kroków, które przybliżyłyby mnie do realizacji. Bo napisanie książki to piękna idea, górnolotna nieco, ale jeśli nie zaplanuję sobie czasu, nie wydrę z doby chociaż godziny na napisanie jednej strony dziennie (lub co kilka dni, ale regularnie), będę mogła tworzyć jak Tolkien "Władcę..." - przez 13 lat (nie zapominajmy, że jemu przeszkodziła wojna!). Tak jest - właśnie te słowa powtarzałam sobie uparcie, gdy mijał kolejny rok, a ja wciąż nie miałam domkniętego ostatniego rozdziału (za to rozkopane pierwsze cztery). I wiesz co? I w moim przypadku minęło już te 13 lat (sic!). Tak długo powtarzałam sobie tamte zdanie i odwlekałam pracę, że czas mijał... i minął. Rzecz jasna, dalej mam w planach ukończenie tej książki - tylko że moje podejście do planowania uległo radykalnej zmianie.



Dzisiaj już nie udaję, że wystarczy pierwszego stycznia powiedzieć sobie "W tym roku zrobię... blablabla..." ("blablabla" jest tutaj doskonałym wypełnieniem ;)) Nie liczy się moment ani cel, liczy się Twoje podejście i motywacja. 
Długo np. nie ruszałam z filmikami, bo uznawałam, że nie mam odpowiedniej wiedzy ani umiejętności, by je tworzyć - nagrywać, montować i tak dalej... Jednak gdy tak siedziałam i myślałam, dotarło to do mnie: jeśli nie zacznę, jeśli nie zrobię pierwszego kroku, drugiego też nie będzie. Jeśli DZISIAJ nie zacznę działać, jaką będę mieć pewność, że JUTRO będzie dobrym dniem? Co więcej: jeśli zacznę TERAZ, to ZARAZ będę bogatsza w doświadczenie, a to przełoży się na moje umiejętności i wiedzę. Będę do przodu, będę się rozwijać! I nawet jeśli mi coś nie wyjdzie, to nie będzie to zmarnowany czas - w końcu każdy wynalazca musiał wpierw potknąć się, by potem móc wzlecieć!
Dlatego od kilku lat nie robię postanowień noworocznych. Nie wyznaczam sobie wielkich celów, które tak onieśmielają, że w zasadzie nie miałam odwagi zabierać się za ich realizację. (Tych pieniędzy na Egipt też nie odkładałam, bo przecież od razu myślałam o całej kwocie - a skąd taką wziąć na raz? No właśnie - to trudne! Metoda małych kroczków i regularnego oszczędzania byłaby lepsza!) 
Za to jeśli chcę coś zrobić... robię. Kupiłam sobie gruby kalendarz z plannerem i w nim notuję, co będzie mi potrzebne, rozpisuję kolejne etapy - czasem z kółeczkami na miejsce do odhaczania. Mogłabym prowadzić bullet journal, ale na ten moment mój planner doskonale spełnia swoją rolę (a bullet journal to byłoby kolejne wyzwanie-projekt ;)). I tak jest dobrze - bo każdy powinien znaleźć własną metodę.

W zeszłym roku rozpoczęłam styczeń szybko, od razu z mocnym akcentem: kartą ułatwiającą rozpisanie celu na elementy ułatwiające jego realizację. W ogóle rok temu miałam więcej energii... A na pierwszy tegoroczny wpis musieliście czekać tydzień. Cóż. Za to w planach mam kilka perełek - już w realizacji, co by nie było ;). Zapraszam więc do śledzenia sowich poczynań!

A tymczasem przypominam - może się przyda...

mój planner przybliżający Cię do realizacji wytyczonego przez Ciebie celu - niezależnie od daty w kalendarzu - znajdziesz TUTAJ
http://www.hoo-hooo-things.pl/2017/01/sukcesywne-dazenie-do-celu-czyli-jak.html

4 komentarze:

  1. u mnie to raczje wygląda tak , że jak sie uda to to zrealizuje

    https://emistrazaczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli trzymanie kciuków i łut szczęścia ;) Fajnie, jak się uda - ale dobrze też czasem szczęściu pomóc ;)

      Usuń
  2. Karta fajna, ściągnę, wydrukuję i spróbuję. Na pierwszy rzut jednak testuję sposób z bloga Basi Szmydt, która na każdy miesiąc rozpisuje sobie łatwo osiągalne drobiazgi, typu "nauczę synów takiego i siakiego wierszyka", "pojadę z mężem w takie i siakie miejsce".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też fajny pomysł :)
      Dzięki takim łatwo osiągalnym drobiazgom można uczynić życie przyjemniejszym, czerpać z niego więcej radości. I dobrze czasem to zapisać, żeby nie zapomnieć, bo może się wydawać, że to taka głupotka, a jak się ominie... to jakoś tak brakuje czegoś...
      Moja karta może się przydać do rozpisania czegoś większego, bardziej długotrwałego ;) A w połączeniu z drobiazgami comiesięcznymi Basi... może będzie efekt wow :D

      Ściskam!

      Usuń