Kiedy robiłam dzieciom zdjęcia w mieszkaniu mojej chrzestnej - zwyczajnie, przy okazji urodzin - uderzyło mnie, jak dobrze wychodziły. Niby pewne "zmienne" pozostawały stałe: ja jako fotograf oraz mój aparat jako narzędzie. Nawet ustawienia wykorzystywałam te, co zwykle - bo je lubię, bo się do nich przyzwyczaiłam. A tu proszę - zmiana. Z czego wynikła? Zrozumiałam od razu: to kolor ścian. Pokój moich kuzynków ma w całości białe ściany, na których tle naprawdę świetnie robi się zdjęcia. W momencie przypomniałam sobie kadry z naszych czterech ścian: pokój Małego Johna pomalowany na jasny brąz może sprawdzał się wcześniej jako nasza sypialnia, ale potem... przestrzeń była niepotrzebnie przyciemniona. Zmiana przeznaczenia pokoju wymusza inne zmiany: wtedy, na urodzinach, jasne stało się dla mnie, że zmiana mebli to nie wszystko. Konieczne jest przemalowanie ścian, by wydobyć potencjał pomieszczenia. By się rozjaśniło i lepiej służyło radosnym i pełnym energii lokatorom: już nie tylko Małemu Johnowi, ale także jego siostrze.
KOLOR
Biel, oczywiście. Inny nie wchodził w grę. (Nie chciałam jednak wprowadzać go na wszystkich czterech ścianach: jedna miała być pokryta wzorzystą tapetą w klimacie retro.)
Stanęło na nieskazitelnej bieli marki Dulux - głównie dlatego, że:
- po pierwsze, Dulux Easycare charakteryzuje się dużą plamoodpornością (na mokre plamy, które z łatwością wytrze się do 15 minut od zabrudzenia)
- po drugie, gdy zobaczyłam nazwę... obudził się we mnie Psotnik Żartowniś. Hmmm... Nieskazitelna biel w pokoju dzieci? Haha, pokażemy wszystkim, że się da! - rzucił, a ja szybko podchwyciłam jego zawadiacki ton. No bo wiecie: że niby biały w pokoju dzieci? Serio? Ale nieskazitelny?! Przegięcie! Że albo robię szpital psychiatryczny pociechom (zapraszam do wpisu Kasi, która pokazuje TUTAJ, że biel wcale nie taka szpitalna), albo że jak nic będę miała w niedługim czasie mnóstwo plam i zabrudzeń i pokój znów do malowania. Tak czy tak - źle. Więc rozumiecie: chochlik w mojej głowie zacierał łapki i szczerzył zęby. Chciał zrobić niedowiarkom psikusa. A ja udowodnić, że to nie takie głupie rozwiązanie.
RUSZAMY Z PRACAMI
Rozpoczęliśmy od usunięcia elementów przytwierdzonych do ścian: kilku ram z grafikami, dwóch półek RIBBA oraz paru naklejek (pozwoliłam na ich naklejanie, bo już wtedy planowałam malowanie, sasasa). Mały John miał sporo frajdy, ponieważ tata pozwolił mu czynnie brać udział w remoncie. Ten uśmiech mówił sam za siebie... Wychowujemy następne pokolenie refreszerów! ;)
Potem uzupełniłam ubytki w tynku (a to z dziur po wkrętach, a to po farbie oderwanej razem z naklejką). Po raz kolejny skorzystałam z Flügger Easy Filler - szpachli gotowej do użycia, którą nakłada się dziecinnie prosto. W zasadzie... szpachlowanie nią mnie uspokaja ;).
Przy okazji załatałam szpary w miejscach między ścianą a oknami - w zimie przy mocniejszym wietrze czuć było delikatne podmuchy od strony okna! To była kolejna rzecz (poza tymi wymienionymi przy okazji remontu łazienki), która wisiała niezałatwiona, odkąd kupiliśmy mieszkanie. Wreszcie mogłam odhaczyć ten problem!
Na poniższym zdjęciu widać, jak kolor ścian zaciemniał przestrzeń (razem z podłogą, którą ostatecznie też pomalowaliśmy na biało). Dodatkowo, jak przez kilka lat (zaledwie trzy, od kiedy zamieszkał tam Mały John) poszczególne drobne elementy wprowadzały pewnego rodzaju chaos.
LISTWY
Listwy też zdjęliśmy do malowania (na szczęście)! Na powyższym zdjęciu można zauważyć pod nimi poprzedni kolor ścian (taki cytrynowy żółty) - pokrywał wszystkie ściany pokoju syna poprzednich właścicieli. Nasi fachowcy swego czasu nie pokwapili się o przemalowanie całości - zrobiliśmy to więc sami. Przy okazji podjęliśmy szybką decyzję o wymianie listew - stare nie spełniały do końca swojej funkcji, w niektórych miejscach różnica (szpara) między listwą przy ścianie a panelem podłogowym wynosiła 3 cm! Ja wiem, że panele pracują i pewien luz jest potrzebny, ale nie tak duży! Wycieranie potem co kilka dni tynku, który wychodził ze szpar, było irytujące! Dodatkowo, niektóre listwy były po prostu przyklejone do ściany, bo tej... nie wyrównano...! To też wpływało na wielkość szpar w podłodze.
Ciekawostka... Mój mąż - pierwszy raz kładący listwy - był w stanie (bez wymiany podłogi ani uzupełniania ubytków w panelach) tak je zamontować, by zmiana na plus była widoczna na pierwszy rzut oka. Niczego nie kleił, a jedynie porządnie przywiercał do ściany, postępował zgodnie z instrukcjami i zdrowym rozsądkiem. Da się? Da się! Dlaczego więc poprzedni fachowcy pozwolili na coś takiego?!
A poniżej już z nowymi listwami (zdjęcia pokazywałam we wpisie o podłodze, gdzie opowiadałam też o naszych wpadkach - patrz rysy), które magicznie ukryły przerwy między panelami a ścianą (wybraliśmy najszersze dostępne w asortymencie).
MALOWANIE
Po wyschnięciu szpachli powierzchnię wyrównałam papierem ściernym, przetarłam wilgotną ściereczką, by usunąć pył, zabezpieczyliśmy kontakty i włączniki i... można było nakładać pierwszą warstwę farby! Ostatecznie nałożyliśmy ich 4 - już przy trzeciej było dobrze, ale miejscami przebijał się jeszcze "rzymski poranek" (nasz poprzedni kolor ścian), a my chcieliśmy przecież nieskazitelną biel! Pięciolitrowa puszka wystarczyła na wymalowanie całego pokoju i została nam jeszcze odrobina na potraktowanie nią podłogi (tak, to też do fragmentu o wpadkach).
Powyżej widać jeszcze prześwity - to pierwsza warstwa farby. Z każdą kolejną kolor był czystszy, biel bardziej wyrównana. Po czwartej warstwie mogliśmy już przybić sobie piątkę i uśmiechnąć się szeroko. Założony efekt został osiągnięty! Jak się prezentuje teraz*?
* Ściana, nie pokój dzieci, bo jeśli o ten chodzi doszły meble i dodatki, więc zrobiło się bardziej kolorowo. Ale biel ścian pozostała ;).
* Ściana, nie pokój dzieci, bo jeśli o ten chodzi doszły meble i dodatki, więc zrobiło się bardziej kolorowo. Ale biel ścian pozostała ;).
Jest jaśniej. ZDECYDOWANIE jaśniej. Widać to na pierwszy rzut oka, tuż po tym, jak wchodzi się do pokoju. Ba! Gdy się do niego zagląda! Zobaczcie sami:
Biała ściana (i podłoga) to był strzał w dziesiątkę!
Poniżej filmik dokumentujący naszą "drogę". Lubię do niego wracać!
poprzednio w projekcie "POKÓJ BRATA I SIOSTRY":
Też przymierzam się do pomalowania dziecięcego pokoju na biało. Wynajmujemy mieszkanie, ale długoterminowo, do firmy, która zajmuje się budową mieszkań pod wynajem, także mamy pełną dowolność co do modyfikacji, a ze 2 lata jeszcze pewnie tu pomieszkamy... Mój syn wprawdzie mówi, że biały to jedyny kolor, którego nie lubi, ale myślę o jakimś fragmencie z barwną tapetą, co by trochę życia w tym pokoju jednak było.
OdpowiedzUsuńWg mnie w pokoju dziecięcym życie zawsze będzie :) Czy to za sprawą kolorowej pościeli, mebli, czy zabawek. To przestrzeń, która sama w sobie jest na tyle barwna, że biel stanowi świetne tło :) Poza tym biały (jeśli mówimy o świetle widzialnym) to połączenie wszystkich kolorów naraz - idealnie! ;D
UsuńTrzymam kciuki - będzie pięknie! :D
Białe ściany to zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Nie tylko powiększyła pokoik, ale i rozświetliła. Dzieciaki z pewnością chętniej uczą się ( i bawią :) ) w jasnych i optycznie przestronnych pomieszczeniach. Dodatkowo biały nie zawsze musi być sterylny i izolujący, w pokoiku dla dziecka jest tyle kolorowych zabawek i ozdób, że ta biel jest dla tych rzeczy swoistym, świetnym tłem. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak! :D Myślę dokładnie tak samo!
UsuńMąż na początku kręcił nosem, ale szczęśliwie mi zaufał ;) Bał się chyba, że właśnie będzie sterylnie. Ale nie - wkroczyła potem fioletowa szafa, od niedawna mamy zieloną szafkę, z której zrobię dzieciakom piecyk do zabawy... I z przedmiotami dzieci, poduszkami i zabawkami, jest barwnie. Bynajmniej nie szpitalnie! ;)
Ściskam!