Gdy niebo rozjaśniają ciepłe promienie słońca, a delikatny wietrzyk ochładza spocone futerko, nie sposób usiedzieć w domu - przyroda wręcz woła, by spędzić lato na powietrzu! Nie inaczej postąpiły myszki. Do koszyka zapakowały ulubione książki, do plecaka stroje kąpielowe i ręczniki i ruszyły na plażę. Jak spędzały czas?
Mama rozłożyła leżak, poprawiła sukienkę i sprawdziła, czy zabrała kawałeczki sera na przekąskę. Wąsik już kręcił się między nogami, wyczuwając przysmak.
- Och, poczekaj chwilkę, nicponiu! - upomniała go, uśmiechając się czule w kącikach ust.
Usiedli, upili łyk napoju z butelki i zajrzeli do koszyka.
- "Myszerlock Folmes" czy "Przygody Don Myszota"? - zapytała mysia mama, przyciągając do siebie synka.
Po lekturze kolejnego z rozdziałów, Wąsik nie wytrzymał. Zeskoczył z leżaka i rzucił się w kierunku wody.
- Mamo, ja pływam! - zawołał radośnie, oblewany falami. Pomachał ze szczęścia.
- Jak skończysz, przybiegnij się wytrzeć! - zawołała mama, odmachując mu łapką.
W tym czasie Mysia testowała asortyment pobliskiej lodziarni. Usadowiona w milutkiej altance - skryta przed przypiekającym słońcem i z rożkiem w ręce - czuła się niezwykle dobrze - tak błogo. Które lody najlepsze?
- Biały ser z wanilią! - odpowiedziała z przekonaniem.
Uwielbiam miniaturowy świat m.in. za to, że mogę w skali mikro sprawdzić swoje pomysły wnętrzarskie, dekoracyjne - bez malowania czy tapetowania ścian w skali 1:1, bez szlifowania pełnowymiarowego mebla, co zajmuje tyle czasu... Zamiast tego mam metamorfozę szybciej, domowe DIY prościej. A jeśli coś się nie uda albo pomysł jednak nie przypadnie do gustu... nic się nie stało. To w końcu mały mebel, mały pokoik - skala 1:12, o dwanaście razy mniejszy problem.
Domek-lodziarnia to taka moja letnia wizja. Bryłę kupiłam w jednej z sieciówek za niecałą dyszkę - wcześniej służyła jako dekoracja stolika kawowego, a na pomysł ozdobienia domku wpadłam, gdy obserwowałam blogowe koleżanki, które coraz śmielej zawiązywały węzły i tworzyły ozdoby do wnętrza. Postanowiłam spróbować swoich sił. Nie na dużej przestrzeni i nie w wielkim formacie - oj, nie. W skali mikro.
Dach to makrama: tworzy go siatka z węzłów gobelinowych. Sznurki opuściłam wolno na "ścianach" - luźno opadające dodają całości lekkości, dają myszkom przewiew - tak potrzebny w letnim skwarze.
Moja makrama nie jest idealna - ale też nie o to chodziło. Plotłam po raz pierwszy, uczyłam się, nabierałam wprawy, poznawałam nowe węzły po to, by za chwilę je "pruć" i zaczynać inne. Sznurek był też nieco za śliski na niektóre z wiązań - ale to kolejna lekcja, przybliżająca mnie do bogatego świata makram.
Po drugiej stronie "domku"-lodziarni (altanki?) wykorzystałam wzór z węzłów frywolitkowych - powstały "okienka" - dodatkowa klimatyzacja? 😉
Który wzór wolicie?
PS. Pamiętajcie zawsze o tym, by kończąc odwiedziny na plaży, w lesie, nad jeziorem czy w innym miejscu, po sobie sprzątnąć! Gdy wspólnie zadbamy o środowisko i otoczenie, będziemy mogli dłużej cieszyć się pięknem otaczającego nas świata, natury!
Wpis powstał we współpracy ze sklepem Berotex.
Co za urokliwy wpis. Jakim cudem udało Ci się połączyć pozornie odległe tematy? Diy, bajka z przesłaniem i przepiękne zdjęcia ukazujące tą historię oraz kreatywną twórczość. Zachwyciłam się <3
OdpowiedzUsuńJejku, bardzo, bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa! :> (Czuję się teraz jak na obłoczku - tak miło i błogo, a wszystko dzięki Tobie ;))
UsuńŚciskam serdecznie! (bo na ściskanie ciepło jest... za ciepło :P)