Klasyczne baśnie pełne są księżniczek pozamykanych w wieżach, oczekujących pomocy rycerza, księżniczek-ofiar, które niczym bohaterki starych filmów urzekają wyglądem i niewinnością, ale które rzadko kiedy potrafią o siebie zadbać. Co innego chłopki, proste dziewczęta zmuszone przez sytuację do podróży w nieznane albo odbycia niebezpiecznych prób. Te znają ciężar pracy, nic nie jest im dane ot tak, a na "happy end" zapracowują dobrocią serca i... pracą własnych rąk, wyrzeczeniami. Tak jest, klasyczne baśnie nie są zbyt łagodne dla królewskich córek. Możecie mi zawierzyć - o baśniach pisałam doktorat!
Co innego reinterpretacje klasycznych opowieści, które zrywają ze schematycznością i stawiają kobiece bohaterki w zupełnie nowych rolach czy świetle. W latach 90. Disney zabrał się za przerabianie niektórych dobrze znanych nam* opowieści. Scenarzyści, świadomi zmieniającego się świata, postanowili postawić w centrum królewnę, której dano prawo głosu. Arielka nie oddaje życia za ukochanego, ale walczy o miłość. Bella ratuje ojca i przemienia Bestię w księcia, Mulan ocala całe Chiny, Merrida udowadnia, że doskonale radzi sobie bez mężczyzny u boku (a za mąż wyjdzie z miłości i w odpowiednim dla siebie czasie), a Roszpunka ucieka z domu, żeby zrealizować swoje marzenie. Im bliżej drugiej dekady XXI wieku, tym więcej pewnych siebie kobiecych bohaterek w disneyowskich animacjach. "Kraina lodu" zrywa ze schematem miłości od pierwszego wejrzenia i czarodziejską mocą "pocałunku prawdziwej miłości" - ten nie musi bowiem wcale być udziałem zakochanej w sobie pary. Annę ocaliła miłość siostry, a w "Czarownicy" to pocałunek matki chrzestnej wybudził Aurorę ze snu. Księżniczka Jasmine z "Aladyna" już w animacji była silną kobiecą postacią, ale to film z 2019 roku podarował jej własny utwór muzyczny o znamiennym tytule "Milczeć" (ang. "Speachless"). W jednej ze scen III aktu bohaterka z mocą wykrzykuje, że nie ma już zamiaru milczeć i nie będzie tego robić - jednocześnie nie daje sobą manewrować i udowadnia, że jest zdolna zasiąść na sułtańskim tronie jako pełnoprawna władczyni (co zresztą się dzieje - inaczej niż w animacji, gdzie to mężczyźni dzierżą władzę).
* Czy aby na pewno dobrze nam znanych? Okazuje się, że wersje Disneya tak dobrze rozgościły się w ludzkiej świadomości, że wielu to je podaje jako właściwe historie czy to królewny Śnieżki, Śpiącej Królewny, czy Małej Syrenki. Więcej: zdarza się, że uznaje się Disneya za klasyka pokroju Grimma lub Andersena!
Świat się zmienia i nie ma co udawać, że jest inaczej. Sto lat temu Polki uzyskały prawa wyborcze, dzisiaj mierzymy się z kolejnymi wyzwaniami. Jedno jest pewne: kobiety są silne i coraz bardziej świadome tej siły. Odważne i pragnące się realizować. Patriarchalizm w swojej tradycyjnej, skostniałej formie - wraz z wytworzonymi przez siebie narracjami - musi odejść albo co najmniej ulec transformacji. Pozwólmy dziewczynkom spełniać marzenia. Przypomnę kierowane do nich hasło z reklam lalek Barbie (firma Mattel także dostosowuje przekaz do zmieniającej się rzeczywistości): Możesz być, kim chcesz!
W odpowiedzi na potrzebę nowych baśni dla dziewczynek, Natasha Farrant napisała osiem przepięknych historii o księżniczkach, które zebrała w tomie "Eight Princesses and a Magic Mirror" ("Osiem księżniczek i magiczne zwierciadło") po polsku wydane jako "Księżniczki buntowniczki. Historie o odwadze, przyjaźni i innych wartościach".
Ten liczący ponad dwieście stron tom po pierwsze urzeka ilustracjami. (Ja wiem, że teoretycznie nie powinno się oceniać "po okładce", ale jeśli mowa o książkach dla dzieci trudno pominąć ten aspekt. A jeśli dostajemy prawdziwe ilustratorskie dzieła sztuki... Czytamy oczami, jak by nie patrzeć 🙃) Lydia Corry oddała bohaterki Natashy Farrant wyśmienicie: odmalowała je z czułością, a każda z księżniczek otrzymała indywidualne rysy oraz charakteryzującą jej opowieść oprawę. Ta książka zachwyca i oczarowuje już w momencie samego kartowania jej, ale prawdziwa magia dzieje się wówczas, gdy do obrazów dochodzą słowa.
Historia rozpoczyna się dość klasycznie: od narodzin królewny i chrzcin, w trakcie których wróżki powinny obdarzyć małą wyjątkowym podarkiem. Najważniejsza z Czarodziejek ma jednak niezły orzech do zgryzienia: co takiego podarować księżniczce, by była tą idealną? Co to w ogóle znaczy być idealną księżniczką?
Zdesperowana, postanawia wyprawić w podróż przez świat i czasy swoje zaczarowane zwierciadło, które ma bacznie obserwować różne księżniczki i na koniec zdać relację swojej pani czarodziejce.
W ten sposób poznajemy osiem księżniczek z różnych stron świata. Mieszkające w zamku, na pustyni, w plemiennej wiosce, paryskim podupadłym dworku czy... we współczesnym wieżowcu. Podróżujemy razem ze zwierciadełkiem przez morza i lądy, czasy i światy. Księżniczki mają różny kolor skóry i status społeczny, bo - co ważne! - nie trzeba wcale mieszkać w wielkim pałacu i nosić na co dzień diadem, by być księżniczką. O tym decyduje raczej to, co mamy wewnątrz - w sercu.
Swego czasu przy okazji transmisji kolejnych odcinków "Jej wysokości Zosi", na kanale Disney Junior puszczano krótkie filmiki pokazujące dziewczynkom, co to tak naprawdę znaczy być księżniczką. Nie stroje, nie urodzenie czy zdobiąca głowę korona, ale walory osobowości i cechy charakteru: bycie pomocną, dobrą, zaangażowaną, cierpliwą, łaknącą wiedzy, empatyczną. Nie potrafię dotrzeć do wymienianych wówczas cech idealnej księżniczki, ale Disney regularnie publikuje treści mają zmotywować dziewczynki do sięgania po marzenia, np. poprzez taki film:
Wzruszyłam się, bo sama wyrastałam na animacjach Disneya. Oglądałam też przygody księżniczki Fantaghiro, Gwiezdne Wojny z dumną i odważną Leią, zapierałam dech, kiedy Xena walczyła z przeciwnikami. Te historie odcisnęły na mnie swoje piętno i - o czym przekonałam się dopiero teraz, będąc już dorosła - ukształtowały mnie jako feministkę.
Mam córkę i jak każda mama pragnę, by była ona szczęśliwa. Co to znaczy? To znaczy, żeby mogła być sobą, realizować siebie i nigdy nie usłyszeć, że się do czegoś nie nadaje albo że powinna zrobić inaczej niż czuje.
Wciąż jeszcze wielu najchętniej widziałoby ją w długich włosach (najlepiej spiętych w warkoczyki, albo z uroczymi spineczkami - tak, jestem w tej drugiej grupie, przyznaję się 🙈), sukienkach i z lalą w rękach. Grzeczną, uśmiechniętą, witającą się z wdziękiem (kiedyś obca kobieta w windzie oczekiwała, że moja córka będzie się do niej szczerzyła radośnie - bo tak "wypada" u dziewczynki 🤦). Otóż... nie. Moja córka jest sobą i nie znosi sukienek, a długie włosy jej przeszkadzają. Najwygodniej jej w spodniach, bo kiedy biega się na czworakach jako tygrys nie ma chyba lepszej opcji. Za bratem bawi się Lego City i Ninjago, wojuje zmajstrowanymi przez siebie broniami i skacze po meblach. Jednocześnie tuli do snu maskotkowe kotki i pieski, uwielbia brokat i błyszczące naklejki, a zabawkowe korony (zarówno zdobne, jak i wykonane w przedszkolu z papieru) leżą na biurku tuż obok rysunków Minecraftowych jabłonek czy labiryntów. Moja córka jest najpiękniejsza i najwspanialsza taka, jaka jest: bo jest sobą.
Koszulka z Lego Ninjago, połyskujące różowe spodnie ze zdartymi kolanami od zabawy w tygrysa, a w ramionach tajna koperta z rysunkiem przekreślonej ręki na znak, że obowiązuje zakaz dotykania przez kogokolwiek poza właścicielką? Yep, to cała moja córka!
Nie dziwi mnie już widok Hermiony Granger obok łowcy nagród czy szturmowca - funkcjonują w zabawkowym świecie mojej córki na równych prawach. Co ciekawe, swoje lalki trzyma w księżniczkowym plecaku, który zdobi napis "Adventures AWAIT!" - dopiero przy okazji tworzenia tego wpisu zorientowałam się, jak świetnie skomponowało się ono z tematem!
Na zakończenie chciałam podzielić się wspaniałym cytatem z "Księżniczek buntowniczek" - pada pod koniec, gdy lusterko powraca do Czarodziejki po wszystkich przebytych przygodach. (Kiedy czytałam ten fragment dzieciom, synek zadał pytanie, które zwykle wprawia mnie w zakłopotanie, ale i cieszy: "Mamo, ty płaczesz?" Na całe szczęście, lustereczko też okazuje w tym fragmencie emocje, więc można zrzucić na nie 😅)
Była już noc przed uroczystością nadania jej córce chrzestnej imienia, a ona [Czarodziejka] ani trochę nie przybliżyła się do zrozumienia, jak pomóc jej zostać idealną księżniczką. - Powiedz mi, czegoś się dowiedziało? [zapytała magiczne zwierciadło] (...)
- Uparte! - zgrzytnęło lustro. Księżniczki są uparte i dumne, i się rządzą, nie zawsze mają bardzo czyste paznokcie i często są całkiem nieuprzejme, i zawsze z zapałem ratują zwierzęta albo pakują się w bójki i sprzeczki czy naprawiają kosiarki do trawy, i niekoniecznie interesują się lekcjami.
Zwierciadło zamilkło na chwilę. Czy nie było niesprawiedliwe?
- Heloiza była dobrą uczennicą - orzekło. - I całkiem możliwe, że Lejla zaczęła przykładać wagę do lekcji mamy, bo bardzo chciała zostać dobrą królową, a prawa jej kraju należały do skomplikowanych. Abajome okropnie się brudziła, ale potem ocaliła Odé, Rose zaś sprawiła, że tamten chłopiec złamał obojczyk, jednak była bardzo dobra dla zwierząt. To, że Ellen nie było wolno żeglować, nie było sprawiedliwe, Tica zaś nie ocaliłaby Chorro, gdyby się trochę nie rządziła, a tamte biedne sieroty nie miały zupełnie nic, gdy przybyły do Miasta Świateł, a z kolei jeśli chodzi o księżniczkę... (...) Nie była prawdziwą księżniczką - ciągnęło lustro. - Tylko ją tak nazywano. Ale nie różniła się od pozostałych. Wszystkie były...
- Rządzące się, uparte i dumne?
- Dzielne! - Lustro znów zamigotało. - Dzielne, zaangażowane i lojalne, mające wielkie marzenia i jeszcze większe serca, wypełnione pragnieniem poznania świata i wielką dla niego miłością, i... (...) Po prostu chcę powiedzieć, że te księżniczki były wyjątkowe nie dlatego, że sprawiła to ich matka chrzestna czarodziejka. Były wyjątkowe same w sobie. Były wyjątkowymi osobami.
Natasha Farrant, "Księżniczki buntowniczki. Historie o odwadze, przyjaźni i innych wartościach"
Serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzencki Wydawnictwu Nasza Księgarnia ❤️
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz